Linka - 2011-10-18 12:36:00

Scott usłyszał znajomy szept w głowie. W pierwsze chwili nie zrozumiał słów, dopiero po chwili dotarł do niego sens słów "Scott, obudź się. Proszę, otwórz oczy..." Tylko ten głos mógł sprawić żeby otworzył oczy. Tylko tego głosu mógł posłuchać. Bardzo powoli podniósł powieki. Oślepiło go światło. Nad sobą zobaczył znajomą twarz... Miała dłuższe włosy niż to zapamiętał, ale błękit jej oczu nie dał się pomylić z niczym. Uśmiechnęła się do niego. "Grzeczny chłopiec. To może zaboleć." Przycisnęła jakiś przyciska a Scott poczuł ostry ból w karku. Kiedy usiadł zdał sobie sprawę, że został położony w czymś na kształt płytkiej trumny. Na jego piersi nadal znajdowało się kilka elektrod mierzących pracę jego serca, a na głowie mierzących jego fale mózgowe. Motoko właśnie odłączyła złącze wpięte bezpośrednio do jego rdzenia kręgowego. Szybkim ruchem zerwał wszystkie diody a później spróbował wyskoczyć z "trumny". Okazało się to trudne, jego ciało nie reagowało jeszcze tak jak chciał tego umysł. Dziewczyna pomogła mu wyjść, a on automatycznie ją przytulił. "Myślałem, ze nie żyjesz..." zaczął, ale ona zamknęła mu usta pocałunkiem."Nie teraz Scott, wytłumaczę Ci wszystko później. Teraz musimy już iść." Wzięła go pod ramię i poprowadziła w bok. Podeszła do pięciu kolejnych komór, które wyglądały identycznie co jego "trumna"... "Jeżeli chcemy to zakończyć musimy wypuścić i ich." Zaczęła wpisywać jakieś polecenia do głównego komputera w tym pomieszczeniu. "Trumny" jedna po drugiej zaczęły się otwierać, a osoby w nich powoli się wybudzać. Szamanka i czterech kolejnych Scottów otworzyło oczy po tym jak Motoko odłączyła im złącze na karku. "Teraz idziemy. Wyjaśnienia będą później." - rzuciła do nich i skierowała swoje kroki w stronę wyjścia ciągnąć za sobą Scotta. Inny Scott podtrzymał Szamankę i wszyscy skierowali się w stronę wyjścia. Motoko prowadziła ich długimi korytarzami, co jakiś czas zatrzymując się, wpisując różne komend do najbliższych komputerów i zacierając po nich ślady. Kiedy wyszli na zewnątrz wsadziła ich do jednego samochodu i najszybciej jak mogła. Wysadzała ich po kolei i mówiła coś na ucho, dawała ubrania i jechała razem. Ostatnich wysadziła Scotta i Szamankę. Kazała się nie wychylać i nie wchodzić sobie w drogę. To ostatnie powiedziała ze szczerym uśmiechem. Ostrzegła też, że Moloch będzie ich wszystkich szukał, więc powinni uważać co robią i gdzie się udają. Po czym wsiadła do Hummera i pojechała przed siebie. Zostali ze Scotem sami. Ona prowdziłoa, on siedział obok. Miała zacięty wyraz twarzy. Wyglądała tak samo, a jednak inaczej...

Todd - 2011-10-20 21:20:38

Czuł się koszmarnie.. cały czas jeszcze miał przed oczami wizje ostaniach wspomnień z bunkra. Widok Motoko.. obezwładnianej podczas jego dezaktywacji.. to było straszne, nigdy nie podejrzewał, że krzywda innej osoby może go tak zaboleć. Aż tak, że mimo to, że wiedział, że za chwilę aktywuje się znów.. pierwszymi siłami które mu wróciły rzucił się na nią w krzyku zranionego zwierza.. rozpaczając nad stratą.. tak Scott rozpaczający. Widział jak się budzi. Jak mocno ściska ją do siebie. Jak kilkukrotnie dewastuje robota, który chce mu ją odebrać. Jak znów obrywa.. by w bezruchu obserwować, jak Motoko odchodzi. Jak ten pierdolony mechaniczny bubel ją zabija. Myślał, że na zawsze.. ogarnęła go paniczna złość.. zatracenie się w poczuciu niespełnienia.. w stracie jedynej wartościowej rzeczy.. którą kiedykolwiek miał.. nie wytrzymał.. i własnymi siłami skręcił sobie kark.. nie chciał dłużej pamiętać.. .. lecz teraz.. znów żyje i oddycha.. znów pamięta.. znów cierpi. Wprawdzie to Ona, odnalazła go i uwolniła.. wróciła po niego..
Czół ból w całym ciele, wywołany odłączeniem od aparatury, ale to było nic w porównaniu z bólem jaki nadal nosił w sobie, nie mogąc wyrzucić załamania, które nakazało mu skręcić sobie kark.. z jego oczu zaczęły sączyć się  łzy. Skulił się na siedzeniu.. duszony lawiną bólu.. wewnętrznego bólu.. który nie ustawał. Scott nie potrafił otrząsnąć się.. wyjrzeć w przód. Świadomość.. tego, że mógł Ja utracić nie chciała ustąpić. To było straszne.

Linka - 2011-10-20 21:41:10

Motoko przez cały czas obserwowała go kątem oka. Kiedy zauważyła jego łzy nie mogła już dalej udawać, że nic nie widzi. Gwałtownie zatrzymała samochód i popatrzyła na niego. Bez słowa przesunęła się w jego stronę i usiadła na nim. Zaczęła całować. "Ja też Cię kocham Scott" - powiedziała patrząc mu w oczy...

Todd - 2011-10-20 21:53:23

Objął ją i również nie przestawał całować. Ściskał ją bardzo mocno, łzy nie przestały płynąć, lecz ból.. przechodził.. w rozkosz.. w spełnienie.. w końcu w szczęście.
Ja tak bardzo Cie Kocham - powiedział w myślach, lecz jego intencja była tak mocna, iż dziewczyna nie mogła jej nie usłyszeć. Przywarł do niej całym ciałem, by w jednej chwili chłonąć jej energię, a chwile później oddawać jej Swoją. Łzy rozpaczy, zamieniły się w łzy szczęścia.. Scott tak bardzo otworzył się na nią, ze nie był wstanie opanować szalejących w nim emocji. Jakby te wszystkie lata wzbierającej w nim frustracji przelały się dziś na nią, w formie miłości, niekończącej się lawiny..

Linka - 2011-10-20 22:42:59

Scott usłyszał jak zaczęła sięśmiać. Ale takiego śmiechu jeszcze u niej nie słyszał. Był ciepły. Radosny. Oddawał wszystko to co on czuł. Jeśli Scott myślał, że już bardziej nie może się do niej przytulić to się mylił. Przywarła do niego jeszcze bardziej. Przycisnęła do siedzenia i powtórzyła to czego on nie mógł w tej chwili wypowiedzieć. "Kocham. Cię. Scott." Zwolniła uścisk i przeciągnęła go na tylne siedzenie. Tylko ten jeden raz ich seks był tak namiętny i pozbawiony brutalności. Motoko całowała wycieńczone ciało mężczyzny, dawała mu czystą rozkosz. Przez cały czas patrzyła mu głęboko w oczy. Chciała by czuł jej obecność w każdym możliwym aspekcie. Nie zależało jej na wielkich doznaniach, a zwyczajnym ludzkim byciu z osobą, którą się kocha. Udało jej się coś, czego nie była pewna. Udało jej się doprowadzić do końca plan, który był bardzo ryzykowny. Udało jej się odzyskać mężczyznę, który jako jedyny może ją zranić. Starała się to wszystko przekazać mu spojrzeniem, ustami, całą sobą. Kiedy oboje skończyli usadowiła się blisko niego i pozwoliła przytulić. Uświadomila sobie, że żeby do niego dotrzeć nie spała, nie jadła, ani nie odpoczywała przez przy ostatnie oby. Wyszeptała tylko ciche "Przepraszam." i zasnęła w jego objęciach. Scott mógł zauważyć jedną nową rzecz na jej ciele. u dołu pleców, w miejscu gdzie spotykają się one z pośladkami miała mały tatuaż. Było to "X5" i okalający napis dziwny kwiat. Jej zapach stał się intensywny, a Scott zdał sobie sprawę jak bardzo tęsknił za tą kobietą... Tylko... czym ona tak na prawdę była?

Todd - 2011-10-20 23:02:20

Minęło kilka dłuższych chwil nim mężczyzna zdecydował się ruszyć. Jej zapach, oddech, dotyk. Wszystkie te bodźce odczuwał i z przyjemnością kontemplował. Gdy z niechęcią zdał sobie sprawę, że to jeszcze nie koniec. Że aby ich sen mógł się spełnić teraz on musi przejąc pałeczkę i uciec z nią jak najdalej. Ojciec nie da łatwo za wygraną. Czas nagli. Jednak Scott nie był w stanie zmusić się by chodź pomyśleć o odklejeniu od siebie ukochanej osoby. Wziął ją na ręce. Usiadł na przednim siedzeniu przed kierownicą. Delikatnie ułożył dziewczynę w kłębek na Swoich kolanach. Z głową tak słodko wtuloną w jego pierś. Pocałował ją czulę w głowę. Odpalił silnik. Samochód niemrawo ruszył. Tempo, jakie obrał Scott na pewno nie było wolne, lecz do szaleńczych nie należało. Każde jej nawet najdelikatniejsze stęknięcie rozchodziło po jego nerwach. Absorbował je z rozkoszą. Kierując jednocześnie uwagę, na to, by całe ciepło wewnątrz niego otaczało Kotkę.

Linka - 2011-10-20 23:11:04

Znajome gesty sprawiały, że czuł się lepiej. Jej palce wplecione w jego długie włosy. Jej niespotykany zapach. Gładkość jej skóry. Sprawiała wrażenie całkowicie odprężonej. Jakby miejsce, w którym się znalazła było dokładnie tym, w którym powinna się znajdować. Palce drugiej dłoni zacisnęła na jego udzie jakby bała się go puścić... Wyglądała jak bezbronny kociak, którym trzeba się zaopiekować. Wyglądała trochę inaczej. Jak już wcześniej zauważył miała dłuższe włosy. Opadały jej na twarz lekko zasłaniając oczy, łaskocząc ja po nosie i jego po klatce piersiowej. Obudziła się po o 5 godzinach. Pocałowała go delikatnie w miejsce gdzie akurat jej usta miały najbliżej. "Witaj kochanie" - powiedziała.

Todd - 2011-10-20 23:24:01

- Dzień dobry skarbie - odpowiedział w delikatnością, której jeszcze kilka dni temu by się po sobie nie spodziewał - Nawet nie wesz jak się Cieszę, że wróciłaś.. Kocham Cię - wymawiając te słowa zdjął jedną rękę z kierownicy i silnie, aczkolwiek delikatnie przytulił ją do siebie. Wtulił swoje usta i nos w jej włosy dodając całusa. Wziął głęboki oddech przez nos pozwalając by zapach jej włosów zapełnił jego płuca.
- To dokąd jedziemy kochanie? Masz już upatrzone dla nas jakieś miejsce? - zapytał po czym jeszcze raz pocałował ją w głowę.

Linka - 2011-10-21 08:46:33

Przeciągnęła się na jego kolanach i wyprostowała nogi tak, że leżały na drugim siedzeniu. Pocałowała go jeszcze raz przelotnie i chciała się przesiąść obok, ale Scott jej nie pozwolił. Znowu się zaśmiała. "Nigdzie nie ucieknę Scott. Chcę się tylko trochę ubrać, zmarzłam." Dopiero teraz Scott zauważył, że jej ciało pokrywała delikatna gęsia skórka. Niechętnie pozwolił jej przejść na tylne siedzenie i założyć na siebie ubranie. Kiedy wróciła spojrzała na niego znowu i zaczęła poważnie "Tak Scott. mam upatrzone dla nas miejsce. Ale to baaardzo daleko. Na razie jedziemy przed siebie. Nie wiem czy on będzie chciał nas załapać, ale na wszelki wypadek zostawiłam pozostałych za nami. Poradzą sobie albo wrócą do zamrażalki. Im dłużej pozostajemy na prowadzeni tym później Twój tatuś nie będzie próbował nas złapać. Skupi się na nich. O ile będzie tego chciał..."

Todd - 2011-10-21 13:22:54

Pogłaskał ją delikatnie, a mina mu stężała - Nie mów do mnie Scott - powiedział z odrazą - to imię, napawa mnie obrzydzeniem. Scott Pilgrim jest marionetką Molocha, zwykłą zabawką, algorytmem w programie. Algorytmem, który cały czas poddawany był testom. Ja nie chcę już nigdy więcej być jego zabawką, dzieckiem, czy czymkolwiek. Wraz z opuszczeniem tej pierdolonej zamrażarki zostawiam tam całą tą pieprzoną przeszłość. Zostawiam też imię Scott Pilgrim. Nie chcę go więcej używać.. nie chcę go nawet więcej pamiętać. - spojrzał na nią z uczuciem po czym dodał ciepło - teraz to ja nie mam imienia skarbie. - Pocałował ją w czoło i przytulił - ale to przecież nie jest ważne prawda?

Linka - 2011-10-21 14:34:42

"Hmmm... Rozumiem co masz na myśli... Ale mój twórca... cóż..." - zasępiła się na chwilkę - "W sumie może Ci sienie spodobać kierunek w którym zmierzamy, ale jeśli po Ciebie przyjdą będziemy mieli gdzie się ukryć..." Poprawiła się na siedzeniu i uśmiechnęła się znowu. Zaczęła bawić swoimi włosami. "To jak chcesz mieć na imię?" - zapytała.

Todd - 2011-10-21 14:48:30

Scott zamyślił się i popatrzył w horyzont. - Nie ważne, gdzie pojedziemy, jak będziemy razem to ja się zgadzam - uśmiechnął się lekko.. a w jego minie można było zobaczyć satysfakcję. - A jak chcę się nazywać? Nie mam wiem. Do tej pory znałem tylko jedno imię na określenie siebie. Odrzucam je i nie wiem jakie teraz przyjmę, jeśli w ogóle.

Linka - 2011-10-21 19:46:36

"Imię to ważna rzecz, kochanie. Sam nalegałeś żeby nazwać mnie. Ty też powinieneś mieć imię, które Cię określa. Ja mam dwa imiona. Jestem Motoko. Ale jestem też X5. Tak nazwał mnie... Inżynier. Ty odrzucasz swoje, więc przyjmij inne. Dla mnie zawsze pozostaniesz osobą, która nie pokochała." - uśmiechnęła się do niego i zniknęła na tylnym siedzeniu. Zaczęła tam rozkładać jakieś plany i mapy. Przeglądać jakieś zapiski. Mężczyzna obserwował Mokoto w lusterku wsteczny. Zatopiła się we własnych myślach i problemie, który właśnie rozważała. Bezwiednie zaczęła bawić się swoimi włosami nawijając je na palce, albo odgarniała, kiedy wpadały jej do oczu. Robiła wtedy uroczą minę, która sprawiała, że Scott szczerze się uśmiechał. Wyglądała jak kot, któremu dano do zabawy kłębek wełny. Ze skupieniem zaznaczała coś na poszczególnych kartkach, kiwała do siebie głową i coś cicho mruczała. Po dobrych trzech godzinach doszła chyba do wniosku, że wie wszystko, zwinęła wszystkie mapy i papiery w rulony, poukładała na swoi miejscu i spojrzała na Scotta. "Jakieś 15 kilometrów na zachód stąd mamy nasze pierwsze schronienie. Będziemy mogli zatrzymać się tam kilka dni. Odpocząć. Musisz nabrać sił. Zrozumieć co się z Tobą działo. Ile czasu leżałeś w tej przeklętej lodówce..." Znowu przeszła na przednie siedzenia i spojrzała na niego "Tęskniłam za Tobą..." Ton jej głosu był smutny. Lekko się zarumieniła, jakby nagle uświadomiła sobie, że to co powiedziała jest głupie i uciekła spojrzeniem za okno. Zaczęła bacznie przyglądać się otoczeniu jakby szukała ukrytego tam niebezpieczeństwa. Wybrała jednak dobrą drogę i nic im na razie nie groziło...

Todd - 2011-10-21 20:10:30

Uśmiechnął się widząc jej zakłopotanie. Gdy wróciła wzrokiem do niego zaczął lekko ciepłym tonem - Najwyraźniej jeszcze sporo rzeczy mamy do omówienie kochanie. Inżynier powiadasz? Nie będą udawał, że nie interesuje mnie kto to jest? A co do imienia? Scott.. - tu chwilę się zastanowił - to w tej chwili bardziej pasuje do modelu, którego 5 osobników chodzi po tym świecie. Oby tylko pięcioro, bo kto wie, czy nie ma więcej Scottów. Jak więc miałbym nazywać siebie, imieniem, które używa tylu z mojego rodzaju. - uśmiechnął się nieznacznie - Tak nalegałem na nazwanie Ciebie, bo już wtedy, chodź nie zdawałem sobie z tego sprawy kochałem Cię Motoko. I wewnętrznie nie potrafiłem znieść, że nie potrafię nazwać Swojego uczucia. Tatuś pewnie uważa mnie teraz za zepsuty model. Jednostkę która obudziła w sobie więcej człowieka niż mógłby Swoimi algorytmami przypuszczać. Cieszę się, że tak się stało. Bo kim bym był bez Ciebie i - tu głos mu się urwał i zawiązł w gardle - naszej miłości. Po tych słowach zamilkł. Motoko mogła dostrzec w jego wyrazie, że bardzo silnie pracuje nad emocjami, których doświadcza. Oboje zdawali Sobie sprawę, że Scott Pilgrim nie był modelem stworzonym do miłości. A jednak osiągnął to. Zapewne jako jedyny? Czy dzięki temu wygrał? Wygrał własne życie? Życie u boku ukochanej osoby? Coś co pozostali włącznie z Szamanką nie byli w stanie z siebie wydobyć? Motoko ryzykowała bardzo dużo. Dla niego? Obiecała, że po niego wróci i dotrzymała obietnicy. Nawet po tym jak on sam będąc w tej głupiej lodówce z rozpaczy pozbawił siebie życia. Nie wytrzymał. Ona wytrzymał i wróciła po niego. Takiego zwycięstwa dla modelu Scott Pilgrim nie mógł się spodziewać nikt. Nikt nawet nie miał prawa przypuszczać, że coś podobnego mogło by komukolwiek zakiełkować nawet w myślach. A jednak stało się faktem.
- Chciałbym Cie poprosić, byś Ty wybrała dla mnie imię, które będę nosił od teraz - uśmiechnął się bardzo przyjemnie - proszę?

Linka - 2011-10-21 20:43:54

"Kim jest Inżynier? Cóż, to młodszy brat Twojego 'ojca'. Również jestem czymś na kształt eksperymentu. Ale to teraz nie jest istotne. Za tymi skałami skręć. Za chwilę powinniśmy dojechać do małej wioski o której wiedzą tylko nieliczni. Mieszkają tam dość podejrzliwi, ale bardzo dobrzy ludzie. Spędziłam z nimi trochę czasu zanim Cię poznałam. Będziemy tam mogli w spokoju odpocząć, będziesz mógł zadać mi wszystkie dręczące Cię pytania. Chociaż nie wiem czy odpowiedzi Ci się spodobają... Chcesz bym Cię nazwała? Dobrze. Jesteś... Moim obrońcą... Co powiesz na imię Mamoru?"

Okolica wydawała się wymarła. Wszędzie tylko skały i piasek. Ale rzeczywiście, w miejscu gdzie nigdy nie zdecydowałby się skręcić normalny wędrowiec wyrosła nagle mała wioska Na pierwszy rzut oka było widać, że nie powstała tu przez przypadek i że jest dobrze broniona. Skały były naturalną ochroną, do tego zasieki i palisadki w odpowiednich miejscach. Do jednej ze ścian przyklejony był dziwny budynek, który sprawiał wrażenie ula. Miasteczko mogło liczyć jakieś tysiąc mieszkańców. Nawet z tej odległości widać było, że jest dobrze zorganizowane. Można tam było żyć spokojnie. Jeśli się człowiek zanadto nie wychylał..

Todd - 2011-10-21 21:02:28

Mężczyzna uśmiechnął się życzliwie - Dobrze od dziś jestem Mamoru. Obrońca Motoko. - rozejrzał się po okolicy. Prowadził auto dokładnie tam, gdzie wskazywała Motoko. - Nie wiem, czy spodoba mi się historia o.. moim wuju - ostatnie słowo powiedział z przekąsem - ale im więcej będę wiedział skarbie, tym łatwiej będzie nam się z tym Wszystkim ogarnąć. Tak myślę - uśmiechnął się szeroko - słabszego życiorysu ode mnie pewnie i tak nie masz - przełknął gorzko ślinę - No ale nie ma co uprzedzać. Gdzie teraz słonko?

Linka - 2011-10-21 21:26:01

"Zatrzymaj się przed bramą i poczekaj na mnie." Kiedy wysiadała z samochodu uśmiechnę się jeszcze do niego i puściła oczko. Odeszła kawałek od samochodu z podniesionymi rękoma i krzyknęła coś w dziwnym języku. Drzwi się otworzyły. Stał w nich mocno opalony, wysoki mężczyzna z odbezpieczoną bronią.
- "Kim jesteś i czego chcesz?" - zapytał bez ogródek, lecz zanim Motoko zdążyła pomyśleć o odpowiedzi zza pleców mężczyzny rozległ się głośny pisk i na zewnątrz wypadła dziewczynka. Na oko miała jakieś 15-16 lat, również była opalona, a wypłowiałe blond włosy miała splecione w warkocz. Zanim ktokolwiek mógł zareagować rzuciła się na Motoko i zawisła jej na szyi. Mamoru doznał bardzo niemiłego uczucia widząc tą scenę, już miał wysiadać kiedy zobaczył, że dziewczyny upadają na ziemię i zaczynają się turlać. Otworzył drzwi i wystawił już jedną stopę czując napływ złości kiedy uświadomił sobie, że Motoko nigdy nie dałaby się tak podejść, miała na to zbyt dobry refleks, musiała na to pozwolić. Zaraz po tym przyszło zrozumienie. Dziewczęta śmiały się w głos... Chyba się łaskotały.. Wmurowało to mężczyznę tam gdzie stał. Z jedną nogą poza autem, a resztą ciała w jego wnętrzu. Całą scenę zakończyło nadejście jakiegoś dość sędziwego mężczyzny. Mimo dość sprężystych ruchów widać było, że czas odcisnął na nim swój wkład. Podpierał się kosturem, a jego włosy przybrał srebrny kolo.
- "Witaj Uzdrowicielko. Cieszę się, że znowu Cię widzę. Zapraszam Ciebie i Twojego towarzysza w mury tego miasta. Cieszymy się móc Cię u nas znowu gościć." - i uśmiechając się spokojnie pomógł dziewczętom wstać. Motoco skłoniła się starcowi- "Dziękuję Wielebny" - odpowiedziała po czym szybko wróciła do samochodu. - "Możesz jechać."

Todd - 2011-10-21 21:42:38

Ruszył niespiesznie do środka. Ustawił auto tam gdzie mu pokazano. W międzyczasie jego głowę znów zalała fala myśli.. A gdzie Ciebie tak witają Scott? Zapytał sam siebie w myślach.. nigdzie. Bo nigdzie gdzie bywałeś nie pozostawał nikt, kto mógłby witać kogokolwiek.. i nie jestem już Scott.. do diaska.. Ojcze przeklinam Cię za Twoje piętno, którego dziełem stało się to co czyniłem.. Pozwoliłeś mi byś Panem wśród ludzi.. a nauczyłeś jedynie brudnej nienawiści, złości i mordu. Krew na moich rękach jest Twoją krwią.. chodź Ciebie to nic nie interesuje, tak jak mnie dotychczas. Ale przychodzi czas, gdy dzieci dojrzewają i sami przejmują Swój los w Swoje ręce. Tak jak ja teraz. I składam go w jej ręce.. tak jak niejednokrotnie ona zawierzała we mnie.. mimo, że wiedząc jaką bestią byłem.. nie powinna.
Mamoru ścisnął z całej siły kierownicę auta, a skóra pod jego palcami wydała piskliwy dźwięk. Twarz mężczyzny wykrzywiła się w grymasie. Przewrócił głowę w bok i się rozluźnił. Wziął głęboki oddech. Wysiadł z auta i rozejrzał się wokoło. Patrzał na ludzi się tam znajdujących. Obserwował ich, ale inaczej niż do tej pory. Nie patrzył jak na motłoch, który może zmieść z powierzchni gdy tylko tego zapragnie.. patrzył na ludzi, na miny, na gesty. Na uśmiechy i grymasy. Od tego wszystkiego zakręciło mu się w głowię. Zatoczył się i głośno oparł o maskę samochodu. Znów się wyprostował, poszukał wzrokiem Motoko i uśmiechnął się naturalnie.

Linka - 2011-10-21 22:04:33

A Motoko otaczał już wianuszek ludzi. Uśmiechali się, wyciągali ręce, słali pozdrowienia. Ona odwzajemniała ich uśmiechy i powitania. Robiła to bardzo naturalnie. Dziewczyna, która wybiegła jej na spotkanie nie odstępowała jej na krok. Za to mężczyzna, który wyszedł przed bramę bacznie obserwował Mamoru, tylko od czasu do czasu zerkając na tłumek. Wtedy jego oczy robiły się ciepłe od uśmiechu, który w nich gościł. Motoko jak kot wyrwa się po chwili z gąszczu ludzi i podbiegła do Mamoru i złapała go za rękę. "Chodź, musisz odpocząć" - powiedziała i poprowadziła go między ludźmi do małego domku na skraju miasta. Jej głos i ciepła dłoń były oparciem w tym całym natłoku dźwięków, głosów, twarzy i doznań.
Miejsce, do którego go zaprowadziła okazało się małym mieszkankiem. Widać było, ze mieszkała tu wcześniej ponieważ doskonale wiedziała gdzie co się znajduje. Kiedy weszli do środka Mamoru zobaczył duże pomieszczenia z ogromny stołem na środku, kilka małych stolików po bokach z różnego rodzaju narzędziami, szafki z prawie pustymi fiolkami i masę czystego, białego materiału. Był tam też mały stół z papierami i kilka krzeseł. Miski na wodę itp sprzęty. Motoko pociągnęła jednak mężczyznę schodami na poddasze, gdzie znajdowała się sypialnia i po prostu miejsce do życia dla lekarza, który pracował tu na stałe. W końcu dotarło do niego, że Kotka spędziła w tym mieście sporo czasu. "Powinieneś odpocząć Kochanie. Wyglądasz na bardzo zmęczonego. Chyba, ze chcesz porozmawiać?" Mówiąc go pchnęła go delikatnie na łóżko i sięgnęła po koce, którymi zamierzała ich okryć. Przysiadła obok niego i w milczeniu czekała na jego decyzję.

Todd - 2011-10-21 22:33:59

Gdy to powiedziała poczuł jak bardzo jest zmęczony. Zamrażarka widocznie wyciągnęła z niego wiele. Wcześniej nie był świadom tego, jak bardzo był manipulowany i jaką przyjmowało to formę. Teraz będzie musiał się zmierzyć ze wszystkimi skutkami ubocznymi.
Uhg.. chyba porozmawiamy rano - powiedział niemrawo i przyciągnął ją do siebie. Przytulił czule gdy ułożyli się obok siebie. Pocałował ja ledwo trzy razy nim jego świadomość odpłynęła. Przy niej czuł się bezpieczniej jak gdziekolwiek indziej, otworzył się. Pozwolił sobie na słabość. Nie wstydził się słabości. Nie przed nią.

Linka - 2011-10-21 22:46:11

Kiedy obudził się następnego dnia późnym rankiem Motoko akurat wchodziła do sypialni. Od razu zauważył, że była zmęczona. Na pewno nie przespała tej nocy tak jak on. "O, obudziłeś się... Mam nadzieję, że nie przeze mnie...?" Spojrzała na niego pytająco kiedy wczołgała się na posłanie blisko niego. Pachniała jakimiś środkami czystości, które tylko lekko maskowały jej prawdziwy zapach. "W nocy przyszli po mnie ludzie. Jedna z kobiet zaczęła rodzić, ale szybko zauważyli, że coś jest nie tak. Na szczęście udało mi się pomóc i matce i dziecku. Ale gdyby poczekali jeszcze trochę oboje by się udusili... Chcesz coś zjeść, czy wolisz porozmawiać?"

Todd - 2011-10-21 22:54:36

Wciągnął głęboko w siebie zapach kobiety, która leżała wokoło niego. Pomyślał o jedzeniu i zdał sobie sprawę, że jest głodny i to bardzo. Przysunął się nieco bliżej. Położył rękę na jej brzuchu. Drugą dłoń wplótł w jej długie włosy. - Jedzenie może zaczekać kotku.. tak chciałbym usłyszeć od Ciebie historię ostatnich kilku miesięcy - zaczął intensywniej bawić się jej włosami, aby zwrócić na nie uwag. Wszak w dwa dni tak mocno nie urosły. - a później pewnie i wiele więcej - zamilkł na chwile - Kocham cię - znów chwila ciszy - i nic co było nie jest wstanie stanąć nam na drodze - zaczerpnął głęboko powietrze - ale chcę wiedzieć. Proszę.

Linka - 2011-10-21 23:10:43

Zmrużyła oczy kiedy wplótł jej palce we włosy. Popatrzyła na niego smutno i znieruchomiała. "Dobrze. opowiem Ci co się ze mną działo. Bo Ty przez te ostatnie pół roku leżałeś uśpiony w tej maszynce i spokojnie czekałeś. A ja? Cóż.... Kiedy Twój... 'ojciec' mnie złapał postanowił sprawdzić ile mogę wytrzymać, jak jestem zbudowana, co potrafię itp. Trzymał mnie u siebie ok 2 miesięcy zanim wrzucił mnie do bunkra razem z Wami. Tak, byliście tam dość długo, a on ciągle zmieniał tylko scenariusze i zasady gry. No i chciał sprawdzić jak zareagujecie na nowy dodatek. Chyba nie spodziewał się, że dam się zabić. Ale widzisz Mamoru. Ja już wtedy miała wszystkie potrzebne dane. Wiedziałam jak dojechać do tego miejsca, wiedziałam jak obejść system i jak uciec. Czemu musiałam zginać? Bo tamto ciało długo by nie wytrzymało i nie byłoby w stanie Cię uratować. Kiedy ten program mnie "zdezaktywował" moja świadomość, jak zawsze w takich wypadkach została przetransferowana do zapasowego ciała, które zostało dla mnie stworzone. Wszystkie dotychczasowe wspomnienia, doświadczenia, wszystko to spłynęło do identycznego ciała. Do identycznego pojemnika. Dlatego mam długie włosy. Takie były kiedy się obudziłam. Przez kolejne miesiące obmyślałam plan jak Cię uwolnić tak, żeby Moloch nas nie wykończył w trakcie ucieczki, żebyśmy mieli szansę na przeżycie. I wymyśliłam. Nie będę wdawać się w szczegóły, bo to nie jest istotne. Mam tylko nadzieję, że będzie miał mały problem ze swoimi aplikacjami. Przez długi czas nie zrobi kolejnego eksperymentu... Najwięcej czasu zabrało mi dotarcie z Neodżungli na przeciwległy koniec stanów. No i musiałam troszkę z Inżynierem o to powalczyć. Jest strasznie zazdrosny.." Skończyła opowieść nie patrząc ana niego, a gdzieś w dół. Bała się że to może być jednak za wiele dla niego...

Todd - 2011-10-21 23:36:34

Dwa miesiące.. pół roku.. coraz to nowe scenariusze.. jeden wielki pierdolony eksperyment...Mamoru długo patrzał w przestrzeń. Ile razy czyszczono mu pamięć. Ile razy przeżywał ten piekielny bunkier. Ileż miał starć z innymi Scottami. Ile razy wpadał w szał, zabijał, śmiał się.. lub pogrążał w katatonicznym bólu. Wszystkie mięśnie mu się zacisnęły. Był wściekły. Zadawał sobie jednocześnie sprawę, jak bardzo nic nie mógł na to poradzić. Jak bardzo bezbronną jednostką był w tym pierdolonym programie. On, który zawsze dominował i wiedział, że nic nie jest mu się wstanie oprzeć, był tak naprawdę najsłabszym ogniwem całej tej układanki. Był tym którego ciosano. Tym, który cierpiał i miał cierpieć puki ojciec nie uzyskał by satysfakcjonując rezultatu. Puki by się skurwiel nie znudził.. a czy Moloch może się czymkolwiek znudzić?

Bolało jak jasna cholera, ale był wdzięczny za tą wiedzę. Wiedział, że nawet tak makabryczna prawda jest o wiele więcej warta niż najsłodsze kłamstwo. Scott Pilgrim przez całą Swą egzystencje był silny ciałem. Był niepokonany, a jednocześnie słaby mentalnie. Wszystkie Swe braki zakrywając gniewem i brutalnością.
Ale Scotta już nie ma. Teraz jest Mamoru. Cyborg o ludzkiej twarzy. Osoba, której największym wyzwaniem staje się stawienie czoła samemu sobie, Swojej przeszłości i demonom.

Mamoru rozluźnił się nieco i rozejrzał, jakby wychodząc z amoku. Z satysfakcją zauważył, iż wygrywa to starcie, gdyż wokoło niego nie widać śladów pożogi i zniszczenia. Niedaleko niego siedzi tylko Motoko, czekając aż poskłada się do kupy. Zapewne w duchu zaciskając kciuki, by udało mu się opanować, by po raz kolejny uświadomił sobie Swoje człowieczeństwo. By zaczął być silny.. silny mentalnie.

Przysunął się do niej. Bardzo czule ją objął. Pocałował w uszko zaczerpnął nieco jej zapachu w nozdrza i powiedział
- Już dobrze.. przetrawiłem.. kochanie.. - gdy obróciła się w jego stronę pocałował ją w usta. Spletli się razem i zaczęli całować.
Lecz oboje wiedzieli, że rozmowa jeszcze nie skończona, że to dopiero początek. Wiedzieli, że nie mogą od tego uciec. Nadal spleceni zastygli wpatrzeni w siebie.

-Musiałaś walczyć o to z Inżynierem. Wynika z tego, że on jako taki sporo się różni od mojego stwórcy. Opowiesz mi kochanie tą część historii?

Linka - 2011-10-21 23:52:36

Motoko zesztywniała... "Inżynier... Cóż, Wy nazywacie go Smart'em. To on mnie stworzył. Też byłam bronią. W zamyśle oczywiście. Miałam być dla Molocha tym czym Ty miałeś być dla ludzi. Idealnym mordercą. Idealnym szpiegiem w jego szeregach. Jak widzisz mój stwórca dobrze mnie wyposażył. Jednak ten plan szybko zszedł a dalszy plan. Stałam się jego ulubioną zabawka. Szybko się uczyłam, chciałam wciąż nowych doświadczeń, nowej wiedzy. Moje ciało dojrzewało w szybkim tempie, lecz mój umysł był daleko  przed nim. Szybko ze zwykłej biomechanicznej maszyny stałam się czymś więcej. Byłam świadoma siebie, Jego i otoczenia. Ta świadomość owładnęła Inżynierem. On nie jest szalony... Nie do końca. Gromadzi wszelkie możliwe dane, eksperymentuje i chce udoskonalać świat. A dzięki mnie ma wszystkie dane jakich mu potrzeba o świecie zewnętrznym. Dzięki mnie nie musi opuszczać swojego bezpiecznego lokum. Ale nie lubi kiedy moją uwagę zaprząta ktoś inny niż on... Dlatego nie chciał mi pozwolić wyruszyć... Ale już nie taki ból mi zadawał, więc w końcu musiał się poddać. Myślę, że potraktował to jako kolejny eksperyment... Nie mogę mieć pewności... Ale chyba chciał żebym kiedyś wróciła z własnej woli..."

Todd - 2011-10-22 00:02:12

- Smart.. chcący udoskonalać Świat.. to nie brzmi za dobrze.- powiedział, kryjąc w tych słowach Swą frustrację na informacje, że Inżynier zadał Motoko ból. Mamoru dyszał przez chwilę głośno, gdy przetrawił kolejną porcję informacji rzekł.
- Widzę w tym wszystkim toksyczną analogię. Do kogoś, kto też bardzo nie chciał pozwolić, by moja uwaga zwróciła się gdzieś indziej - spojrzał jej głęboko w oczy - tak mówię o zielonookiej. Ech.. i czy dobrze rozumiem, ze zamierzasz wrócić z owej własnej woli.. i to jest to miejsce, do którego dążymy? - Jego ciało zaczęło lekko drgać.

Linka - 2011-10-22 00:23:42

"Tak i nie kochanie. Chcę wrócić do miasteczka, które leży bardzo niedaleko Neodżungli. Ale jeśli będą Cię szukać to w końcu Cię znajdą i tylko tam będziemy bezpieczni... - zawiesiła na moment głos - I tak Mamoru, chcę do Niego wrócić. Z własnej woli. Chcę mu pokazać jak wygląda prawdziwa miłość. Nie chcę żeby wyrywał mi te informacje każdej nocy kiedy zapadam w sen. Ból nie jest dla mnie nowością. Dużo łatwiej tłumię w sobie szał, z którym Ty walczysz. Inżynier mnie stworzył, jest rodzicem, który chce wszystko kontrolować ale też takim, który da Ci najlepsze zabawki. Nigdy tak naprawdę od niego nie uciekałam.  W gruncie rzeczy robię to czego on nie chce lub nie może z pewnych względów robić. Nie jestem już Jego zabawką. On nie chciał, żeby Moloch mnie skaził. Nie chciał żebyś mnie uszkodził.... Bo wie, ze Ty jako jedyny możesz..." Po tych słowach wtuliła się w niego. Czekała na kolejne pytania, bała się jego reakcji... Nie tego, ze coś jej zrobi... Bała się tego co mógł jej powiedzieć...

Todd - 2011-10-22 11:01:22

Nie podoba mi się to i jestem dość mocno skołowany - powiedział neutralnie - Wygląda dla mnie to jak zamiana siekierki na kijek. Wydostawać się spod jarzma jednej maszyny, by oddać się drugiej - przycisnął ją silniej do siebie i wziął głęboki oddech - ale.. - na chwile zamilkł. A chwila ta mogła się wydawać wiecznością.
- Przyjechałaś po mnie taki kawał, ryzykowałaś, pozwoliłaś, żeby ten cały Inżynier zadawał Ci ból. Nie mogę o tym zapomnieć. W związku z tym, ufam Ci i mimo, że nie ufam Inżynierowi za grosz bardziej niż własnemu ojcu. Pojadę z Tobą gdziekolwiek będziesz chciała. Jeżeli uważasz, że to będzie dobre miejsce dla nas. Ja postaram się do tego przekonać. - podczas ostatnich słów jego głos przyjął już o wile cieplejszy ton.
- Jest jeszcze jedna kwestia która nie daje mi spokoju kotku. Podczas naszego spotkania w bunkrze mówiłaś, że spotkałaś wcześniej moich braci. Powiesz mi jak te spotkania wyglądały?

Linka - 2011-10-22 16:24:54

"To nie jest tak, że będę Cię ciągnęła w środek Neodżungli - zaśmiała się - Niedaleko niej jednak, w bezpiecznej odległości od wszystkiego co z niej wypełza, znajduje się miasteczko. Jest mniej więcej rozmiarów tego. Przygarnęli mnie tam kiedy pierwszy raz, nie wiedząc nic o sobie wyczołgałam się spośród drzew i ruszyłam przed siebie. Było to krótko po tym jak pierwszy raz otworzyłam oczy po pierwszej śmierci. Było to tak dziwne doświadczenie, tak nierealnie i rozbijające wewnętrznie, że zagubiłam się we wszystkim. Moja psychika stała się tak krucha, ze rozpadła się na kawałki, a oni poskładali mnie w jedno. Tak, wiem co ciśnie Ci się na usta. Takie rzeczy nie zdarzają się w dzisiejszych czasach. A jednak. Było tam stara para. Stracili córkę wiele lat wcześniej. Była do mnie podobna. Zawładnęło nimi proste ludzkie uczucie. Miłość do bezbronnego stworzenia. Okazałam się bardzo przydatna. Z biegiem tygodni zaczęły wracać do mnie pewne umiejętności. Wiedza medyczna i wiedza z zakresu chemii. Siła mięśni i zręczność. Po kilku miesiącach walczyłam już z mieszkańcami ramię w ramię przeciwko mutantom i maszynom Molocha. Spędziłam z nimi kilka lat. W końcu Inżynier się o mnie upomniał. Zaczęłam mieć koszmary. Przebłyski z czasów przed... Było to dziwne, bolesne i fascynujące zarazem. W końcu udało mu się ściągnąć mnie do siebie... Po tym każde kolejne przebudzenie w nowym ciele było już łatwiejsze. Nadal nieprzyjemne, frustrujące, ale prostsze do przyswojenia. Ale odbiegłam od tematu. Jak mówiłam chcę zaszyć się w tym miasteczku. Zapytasz czemu? Bo kiedy w końcu się po Ciebie zgłoszą będziemy mogli szybko uciec. Żadna z maszyn Molocha nie przetrwa w Neodżungli. Ty sam też nie dałbyś rady. Ale Ty będziesz ze mną. Ale jak mówiłam to już ostateczność. A ja będę musiała Cię tam zostawić na kilka dni i wrócić. Powiesz, że to wariactwo, ale ja muszę. Nie pytaj dlaczego. Po prostu muszę... - popatrzyła na niego smutnymi oczami - chcesz wiedzieć o swoich braciach... Cóż, nie miałam okazji poznać żadnego bliżej. Mijaliśmy się zawsze gdzieś w drodze. Zresztą z Tobą też. Nie mam pojęcia co przyciągnęło Cię do mnie tamtego poranka... - uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie tego dnia - Wszystkich zobaczyłam ich dopiero już w miejscu, gdzie Moloch Was przetrzymywał. Przejrzałam też Wasze dane. Byliście jedną z jego ulubionych zabawek. Zawsze znajdował kolejny wariant na sprawdzenie czy udoskonalenie czegoś. Ludzie którzy znaleźli się w bunkrze byli to głównie ludzie których Szamanka albo jedno z Was kiedyś poznało. Ciebie uważał za bardzo interesujący okaz. Miał już plan jak wykorzystać Twoje emocje. Chciał wymazać Ci z pamięci wszystko to kim byłeś i zrobić z Ciebie zwykłego, spokojnego gościa. Ale w momencie odpowiednim dla niego miał przeskakiwać przycisk, który aktywowałby żadnego krwi Scotta, który on Cię stworzył. Miałeś być jego idealnym szpiegiem. Idealnym zabójca. Mnie badał ze zwykłej ciekawości, bo byłam czymś co wyszło z Neodżungli. Czym co możne okazać się przydatne, czymś co może będzie można rozkręcić i wykorzystać części. Teraz będzie chciał mnie jeszcze bardziej ponieważ jestem powodem, przyczyną tego, ze wykształciłeś w sobie uczucia." - kończąc swój wywód lekko zadrżała...

Todd - 2011-10-22 16:43:46

- Nie dostanie Cię.. już nigdy więcej.. nie ma takiej siły - zacisnął na chwile pięści, by chwilę później znów się rozluźnić. Jej obecność nie pozwalała mu długo pozostawać spiętym. To sporo ułatwiało i była bardzo przyjemne.
- Dobrze wiec, wybierzemy się tam gdy uznasz za stosowne, ja nie wiem kiedy mój organizm zacznie normalnie funkcjonować po tej cholernej zamrażarce.. Ty penie wiesz to lepiej jako lekarz. A może i coś wyczytałaś w logach. - na chwilę zamilkł i wtulił się w nią.
- W zasadzie skoro okazało się, że maszyna zwana Scott Pilgrim nauczyła się kochać, nie powinno mnie nic dziwić. Wygląda na to, że ludzkie emocje i logika nie idą w parze. Ale cieszę się z tego tym bardziej, bo to doprowadziło nas do punktu w którym jesteśmy. - Smyrgnął ją nosem po policzku i uśmiechnął się - Mamy cel. Przetrwać i pozostać razem. A może i zmienić nieco świata na lepsze. Niech tak więc będzie. Ale chcę Ci towarzyszyć podczas Twoich odwiedzin u Inżyniera.

Linka - 2011-10-22 17:08:30

- To nie jest najlepszy pomysł... - powiedziała bardzo powoli i poważnie - To jest coś co muszę zrobić sama Mamoru. A Ty zaczniesz wracać do siebie w przeciągu kilku dni. Jesteś sprawny, fizycznie nic Ci nie jest, może masz troszeczkę zastałe mięśnie, ale wystarczy, że trochę popracujesz i będzie dobrze. To Twoja psychika musi wrócić do równowagi. Wszystko co się działo miało na Ciebie ogromny wpływ. W zapisach wyczytałam nawet, że chciałeś się zabić to prawda? W tym przypadku jednak nie można mówić o powrocie do zdrowia. Musisz się nauczyć żyć inaczej. Myśleć inaczej. Pragnąć innych rzeczy. I przede wszystkim kochanie musisz poznać siebie." - uśmiechnęła się do niego. Przekręciła się lekko i przesunęła po nim tak, żeby znaleźć się między jego nogami. Znowu się przytuliła i wymruczała sennie "Od czego chcesz zacząć?".

Todd - 2011-10-22 18:17:01

Nie trzeba było go bardziej zachęcać. Głód, który go męczył od rana zwinnie przekształcił się w pożądanie. - Podobasz mi się w długich kochanie - powiedział wplatając rękę w jej włosy. Drugą złapał ją w tali. Oboje podnieśli się go góry i opadli znów na posłanie. W międzyczasie Mamoru wszedł w nią. Posuwistym ruchom towarzyszyło morze pocałunków i innych pieszczot. Wszystko wyglądało jak idealnie naoliwiona.. maszyna. Jednakże oni zapatrzeni w siebie i zagłębieni w emocjach nie mogli dostrzec tego z takiej perspektywy. Ich ciała tańczyły powolny taniec rozkoszy puki oboje nie osiągnęli szczytu. Jednak ich apetyt na tym się nie skończył. Położyli sie na chwilę i oboje śmiali się dość głośno. Nie potrafili się od siebie odlepić. W oczach obojga pojawiła się iskra. Oboje wiedzieli, że gra wstępna skończona, że czas na prawdziwą zabawę. Mamoru starał się siła ją unieruchomić, podczas gdy ona zwinnie mu się wymykała i przechodziła do dogodnych pozycji. Co i rusz gryząc go niegroźnie. Mamoru nie pozostawał zbyt długo dłużny. Wprawdzie jego zastałe mięśnie i stawy nie działały jeszcze tak jakby sobie tego życzył. Jednakże sposób, który właśnie uskuteczniali wraz z Motoko na jego rozruszanie wydawał się być idealny zarówno dla ciał i ducha mężczyzny. Intensywność wzrastała wraz z temperaturą ich ciał. Kochankowie zwierali się i rozwierali w uściskach. W wyniku ich igraszek niemal można było dostrzec iskry lecące ze stykających się wrzących ciał. Dopiero w trakcie Mamoru zdał sobie sprawę, że nie bawił się tak dobrze już ponad pół roku. Wiedział, też, że Motoko ten czas musiał bardziej doskwierać, gdyż ona przeżyła go świadoma. Wytężył siły by zdominować Swoją partnerkę, lecz ona jak kot, tym bardziej nie dawała się zapędzić w kozi róg. W związku z czym zmienił taktykę, i pozwolił jej przyszpilić siebie. Czuł się wspaniale, gdy nie mogąc się ruszyć odczuwał kolejne ugryzienia i pieszczoty które fundowała mu Motokao. Walczył odruchowo, ale wiedział, że dopóki ona nie zechce, to nie wydostanie się z jej uścisku. A okazało się, że kotka nie miała zamiaru zbyt szybko go wypuszczać. Tak jak on podczas ich pierwszego spotkania doprowadził ją do limitu, tak tym razem ona nie zamierzała odpuszczać. Im bliżej swojej granicy wytrzymałości znalazł się Mamoru tym, większa sprawiało mu to przyjemność, ale i więcej wysiłku go to kosztowało. Gdy znalazł się w momencie, gdy nie wiedział już czy wytrzyma, gdy na jego twarzy pojawiło się grymas.. który oznaczał zarówno ból jak i przyjemność. Motoko potrzymała go jeszcze przez chwilę. Jeszcze przez jakiś czas balansując ja jego limicie, po czym pozwoliła mu się uwolnić. Mamoru płonął. Płonął żądzą i miłością, teraz nic nie mogło stanąć mu na drodze, i widać było, że Motoko nie zamierzała mu w tym przeszkadzać. Rzucił się na nią z impetem, lecz tak by nie sprawić jej bólu. Motoko starała się mu przeciwstawić, lecz tak jak on uprzednio, tak i ona teraz zrobiła to bardziej dla zachowania pozorów. Role odwróciły się i tym razem On zadając jej wymyślną rozkosz starał się doprowadzić ją do limitu wytrzymałości. Zauważył, że było w o wiele lepszej kondycji niż on, i doprowadzenie ją do stanu w którym zaczęła tak słodko popiskiwać zajęło mu sporo czasu. Jednak nie chciał odpuszczać. Osiągnął cel gdy dźwięk jej głosu rezonował bardzo niskimi dźwiękami w jego głowie, a całe jej ciało naprężyło się do granic możliwości. Tak jak i on przetrzymał ją chwilę na granicy. Chyba nawet dłużej niż ona. Po czym pozwolił jej się uwolnić. Rzuciła się na niego. Oboje rozluźnili wszystkie mięśnie. i zaczęli delikatnie językami lizać się w miejscach gdzie powstały zarumienienia od ukąszeń. Delikatnym pieszczota nie widać było końca. W pewnym momencie ich usta zwarły się w bardzo długim pocałunku. A języki zatańczyły jak niegdyś na pustynnym trakcie. On znów wszedł w nią i delikatnie zaczął posuwać. Podczas całego stosunku ich usta nie rozerwały się, a języki nie przestały tańczyć. Gdy szczytowali, fale ekstazy popchnęły ich do delikatnego podgryzania języka partnera, jednak nie na tyle by zrobić krzywdę. Ekstaza trwała wyjątkowo długo, a gdy skończyli oboje było zlani potem. Wręcz ociekali mieszanką własnego potu. Byli jak dwie śliwki w jednym kompocie. I żadne z nich nie miało ochoty z tego kompotu wychodzić. Wtulenie w siebie trwali w uścisku, emocjach i miłości. Miłości tak silnej do jakiej wielu ludzi nie było by zdolnych. A do której oni maszyny się uzależnili. I nie zamierzali zrobić nic ponad zaspokajaniem Swojego uzależnienia.

Linka - 2011-10-22 18:54:59

Motoko zasypiając w ramionach Mamoru wymruczała tylko "Ale miałeś mi powiedzieć od czego chcesz zacząć poznawanie siebie..." Ostatni czas był dla niej bardzo trudny i wyczerpujący, jeszcze praca w nocy i ich maraton sprawiły, że Motoko zasnęła momentalnie. Dopiero teraz Mmoru zdał sobie sprawę, ze nie zapytał jej kiedy ostatnio spała. Ponieważ również jemu odpoczynek był bardzo potrzebny a sytuacja nie skłaniała do ruszenia się gdziekolwiek postanowił, ze również jeszcze pośpi. Skończyło się na tym, że przez dobrą godzinę wpatrywał się w śpiącą dziewczynę. Nic się nie zmieniło, no poza długością jej włosów. To ciało było identyczne jak poprzednie. Oddychała równo i miała zaróżowione policzki. Okrył ich kocem i sam też zasnął. Obudził się i tym razem ona też tam była. Obudziła się chwilkę po nim. Widać było, że ucieszyła się z tego, że obudziła się w jego ramionach. Miała cudownie zaspany wzrok, który sprawiał że nie można jej było nie przytulić. "To co? kąpiel, jedzenie i oprowadzę Cię po miasteczku, co Ty na to?"

Todd - 2011-10-22 19:05:44

Brzmi bardzo kusząco kochanie - powiedział czule - jakże mógłbym się oprzeć Twojej propozycji kotku.. dawno nie miałem okazji umyć Ci plecków - jego oczy zaiskrzyły.
Poszli oboje do pomieszczenie gdzie mogli się umyć. Była to po raz kolejny bardzo miła i intensywna zabawa, w której poza pianą i gąbka nie zabrakło pieszczot innego rodzaju. Mimo iż przed zaśnięciem napawał się jej ciałem przez godzinę, było to coś, czego nigdy dość. Delikatnie i dokładnie umył każdy zakamarek jej Ciała po czym pozwolił by ona zrobiła to samo dla niego. Gdy już spłukali się i byli czyści ubrali się i z uśmiechami nastolatków którzy mieli właśnie za sobą pierwszy pocałunek podreptali coś zjeść. Nie broniąc sobie oczywiście drobnych zaczepek.

Linka - 2011-10-22 20:01:52

Zjedli szybkie śniadanie, które ktoś dla nich przygotował i zostawił w pomieszczeniu na dole. Po tym wyszli do miasta. Mamoru zdał sobie sprawę, że jest już popołudnie. Dziewczynę pozdrawiało wiele osób na ulicach. Nazywali ją Uzdrowicielką. Kiedy tak chodzili mężczyzna zdał sobie sprawę z tego jak bardzo surrealistyczne się wydaje. Przypominało raczej miasto sprzed wojny niż jakiekolwiek obecne. Mieli tu szkołę dla dzieci, mieli budynki, w których mieszkały całe rodziny. Wszyscy pracowali dla wspólnego dobra. Mieli własną hierarchię, własne cele i sposób na ich realizację.
Okazało się, że miasto jest na planie koła, miało swoje własne fortyfikacje. Częściowo naturalne, częściowo sztuczne. Samo miejsce było idealne na tego rodzaju enklawę, nikt nie spodziewał się miasta w tak odosobnionym miejscu. Centrum miasta było placem, na którym co jakiś czas spotykali się mieszkańcy aby porozmawiać, obradować, świętować jakieś uroczystości, narodziny dziecka czy zwycięstwa lub opłakiwać jakieś smutne zdarzenia. Dalej była właśnie szkoła, w której uczyły się wszystkie tamtejsze dzieci. Te najbardziej zdolne i charyzmatyczne przejmowały później rolę nauczycieli i przekazywały wiedzę dalej. Jak się okazało większość mieszkańców tego miasta umiała czytać i pisać, znało się też choć troszkę na taktyce. Obok szkoły był plac na którym grupami wiekowymi ćwiczono ciało. W tych czasach każdy powinien umieć się bronić, życie nie jest łatwe. Z jednej strony miasta rozciągały się budynki mieszkalne, druga była jakby pustawa "Miejsce dla kolejnych mieszkańców. Co prawda przyrost naturalny jest tu niewielki, ale zawsze lepiej żeby miejsca było za dużo, niż miałoby zabraknąć, prawda? - tłumaczyła Motoko. Okazało się, że mieszkańcy mieli własne ujęcie wody - udało im się wykopać ogromną studnię. Po chwili Przestało być to dziwne dla Mamoru. W takim miejscu jak to nie mogli być uzależnieni od dostaw wody, szybko staliby się pionkiem w czyjejś grze, a przecież oni chcieli po prostu żyć w spokoju. Dziwny budynek przyklejony do ściany okazał się miejscem spotkań starszyzny miasta, miejscem gdzie debatowali nad rozwojem miasta, miejscem gdzie rozsądzane były spory, miejscem gdzie każdy mógł przyjść i poprosić o poradę i pomoc. Przez cały czas Motoko nie puszczała Mamoru za rękę. Przechodnie patrzyli na nich z uśmiechem, chociaż mężczyzna nie widział ani nie słyszał prawie nic poza nią i jej głosem.
W pewnym momencie żeby troszkę go rozruszać pociągnęła go bardzo szybko gdzieś przed siebie. Widok, który zobaczył za załomem zwalonego głazu troszkę nim wstrząsną. Rosło tam nadal wielkie zielone drzewo. Nie miał pojęcia jak to możliwe. Do jednego z niższych konarów, grubego i solidnego, na grubej linie przywiązana była stara opona. Motoko sunęła w niż nogi, oparła ręce i głowę o jej górną część i zaczęła się powoli huśtać. "Masz do mnie jakieś pytania? - zagadnęła wesoło.

Todd - 2011-10-22 20:18:06

Podszedł do niej i delikatnie zaczął ją odpychać, dzięki czemu huśtanie stało się przyjemniejsze.
- A co Uzdrowicielka uczyniła w tym miasteczku, że tak ją wszyscy uwielbiają? - zapytał zaciekawiony.
- I czy dużo jeszcze masz takich miejsc w zanadrzu, w których życie tak sielankowo płynie?

Todd - 2011-10-22 23:03:42

Motoko: Ja? Nic takiego. Spędziłam tu kilka miesięcy kiedy panowała tu Ospa...

Mamoru: - i dzięki Tobie ta osada w ogóle przetrwała te trudne chwilę. Ospa wybiła by ich do nogi prawda?

Motoko: - Mieliby z tym duże problemy. Przeżyłaby tylko garstka najsilniejszych. Trafiłam tu całkiem przypadkiem, spotkałam wycieńczonego człowieka w okolicy, który poprosił mnie o pomoc. Chciał umrzeć przy żonie... Ale ja nie pozwoliłam mu umrzeć...

Mamoru: - Nie wierze w przypadki kochanie. Byłaś tam właśnie po to by im pomóc. Tak samo dlatego nie było tam mnie, bo bym ich tylko dobił. ech - zamyślił się nieco
- Pomoc ludziom. To jest to czego będę chciał się od Ciebie nauczyć Kotku? I nie chodzi mi o zdolności w chemii i medycynie. Tylko o postawę.

Motoko: <uśmiechnęła się> - Nie wiem o czym mówisz. Ktoś kiedyś pomógł mnie, a ja oddaję to innym...

Mamoru: - hmm.. czyli to takie proste. Zobaczymy. Ja znam tylko postawę gniewu i złości. Postawę, która zawsze kończy się tak samo. Pożogą i zniszczeniem. Nikt mi nigdy nie pomógł. Nikt prócz ciebie. I to mnie zmieniło. Zobaczymy jak bardzo będę w stanie to oddać. Jak bardzo będę w stanie zapanować nad moimi demonami

Motoko: - Mnie nigdy nie skrzywdziłeś. Nigdy nie wpadłeś przy mnie w szał. Uleganie mu jest proste, trudniejsza jest walka z nim. Ale... odpowiedz sobie na pytanie. Dlaczego nigdy nie poniosły Cię nerwy przy mnie?

Mamoru: Mężczyznę wmurowało, przestał bujać tylko zastygł jak trafiony paraliżem
- bo.. bo.. nie pozwolę by Ci się coś stało.. bo.. bo gdybym wpadł.. to bym Cię skrzywdził.. a do tego nie mogę dopuścić.. NIE CHCĘ

Motoko: Zaśmiała się - Doskonale wiesz, że umiałabym się obronić. Czy tylko to Cię powstrzymuje? Tylko ten sprzeciw, który mów, że nie możesz mnie skrzywdzić? A gdybym ja skrzywdziła Ciebie? Co wtedy?

Mamoru: Mamoru bardzo spochmurniał
- Wtedy dalsza egzystencja przestała by mieć cel. Nie chcę wracać, do togo co było. Nie chcę znów mieć krwi na rękach. Ale gdybyś ty mnie skrzywdziła... nie miałbym nic innego.. albo bym zabił siebie, tak jak starałem się to zrobić w bunkrze.. albo wpadłbym w szał, i zabijał jak dawniej. Znów pozbawiony celu jeździł po zasranych stanach przed siebie. Palił i niszczył. Zapewne nie długo by minęło, a ojciec by się o mnie upomniał.. ech.. nie nie zniósł bym tego.. odbierając mi w ten sposób cel istnienia.. odebrała byś mi życie ostatecznie.

Motoko: Kochanie... -jej ton brzmiał bardzo poważnie - Jeszcze na razie mogę być Twoja kotwicą. Kimś, kto trzyma Cię przy zdrowych zmysłach. Ale tak nie może być na dłuższą metę. Musisz nauczyć kontrolować siebie i czerpać siłę z własnego wnętrza. Wiesz dlaczego nie mogę być jedyną rzeczą, która trzyma Ciebie takiego jak teraz?

Mamoru: Zaczął głośniej oddychać. Z poważną miną spojrzał jej w oczy
- Dlaczego?

Motoko: - Bo w momencie kiedy coś się stanie, ktoś zrobi mi krzywdę, z jakiegoś powodu mnie zabraknie Tobie nie pozostanie nic. Sytuacja będzie wyglądała tak samo. Nie możesz składać na moje barki odpowiedzialności za to kim jesteś. Musisz nauczyć się, że Ty to TY. Ty decydujesz o tym co robisz i Ty przyjmujesz konsekwencje tego co zrobiłeś. Tak jak ja zbieram żniwo teraz. Pozwoliłam się pokochać po raz pierwszy... I pokochałam po raz pierwszy... - znowu lekko się zaczerwieniła a jej zapach stał się słodszy.

Mamoru: - Nie po to wychodziłem z tej pieprzonej zamrażarki, by Cie tracić.. znów.. nie dopuszczę do tego - w jego oczach pojawiła się determinacja, zaczął bardzo Ciężko oddychać - nie pozwolę.. nie pozwolę..

Motoko: - Ciiii... - złapała go za rękę i przyciągnęła do siebie. - Już dobrze. Stara się tylko uświadomić Ci, że są sprawy nad którymi nie będziesz mógł zapanować. Może pojawić się Scott, który będzie chciał mnie zabić. I zrobi to jeśli będzie miał sprzyjające okoliczności.
Po chwili milczenia dodała - Czy wiesz dlaczego Inżynier nie chciał mnie puścić po Ciebie?

Mamoru: Ścisnął ją nieco za mocno gdy mówiła o Scottie
- Nie będzie miał sprzyjających okoliczności - położył głowę na jej ramieniu
- Dlaczego?

Motoko: - Bo wiedział coś czego Ty do tej pory nie zrozumiałeś kochanie.

Mamoru: Co?

Motoko: - Że nie będę się w stanie bronić jeśli mnie zaatakujesz. Jeśli wpadniesz w szał, nie będę potrafiła się bronić, bo musiałabym Cię skrzywdzić...

Mamoru: przytulił ją czule do siebie
- Dlatego nie pozwolę sobie nigdy więcej wpaść w szał.. nawet jak coś Ci będzie zagrażać.. nawet jak pojawi się Scott.. będę Cie bronił.. ale nie wpadnę w szał.. obiecuje Ci to Kochanie - pocałował ją w usta

Motoko: - Nie potrzebuję Twoich obietnic. Wystarczysz mi Ty sam. Chcesz wiedzieć coś jeszcze?

Mamoru: - Mam przeczucie. I to przeczucie karze mi twierdzić, że to nie słowa będą kluczem do tego, bym tak jak chciałaś odnalazł coś wewnątrz siebie. Coś co nie jest Tobą. - przytulił ja ponownie - Nie wiem, czy chcę coś więcej wiedzieć. Wiem, że chcę być tu teraz i z Tobą, a także gdzie indziej gdzie się udamy.

Motoko:- Jesteś jak dziecko we mgle, które podąża za moim głosem. Jak ćma, która leci do światła...

Mamoru: <milczenie>

Motoko: - Uśmiechnij się. Lubie kiedy to robisz.

Mamoru: Uśmiechnął się do niej i naprawdę go to rozbawiło..
pocałował ją po raz kolejny
- jeszcze jakieś życzenia świetle w mym mroku?

Motoko: - Tak... Nie przestawaj mnie kochać....
przeciągnęła się leniwie i spojrzała mu w oczy - Co chcesz teraz robić? I jak długo chcesz tu zostać?

Mamoru: Jego ręce nie puszczały. Cały czas trzymał ją blisko siebie. Zanim cokolwiek odpowiedział pocałował ją kilkukrotnie.
- nigdy nie przestanę.. a co chcę robić? Chętnie sprawię Ci przyjemność Kochanie - uśmiechnął się wyzywająco

Motoko: - Chcesz sprawić mi przyjemność? Dobrze. takim razie przygotuj mi kolację. Ja na razie będę musiała Cię zostawić, ale Katia Ci pomoże. Ja zajmę się ludźmi z miasteczka. No i muszę zobaczyć co z maluchem i jego mamą.

Mamoru: - dobrze, niech tak będzie, a kto to jest Katia?

Motoko: Dziewczyna, która wybiegła nam na spotkanie. Blondynka...
Dzisiaj

Motoko: Motoko wysunęła się z opony i zaczęła iść w stronę miasta. Poprowadziła Mamoru do jednego z domów bliżej placu głównego. Przed nim siedziała Katia i siwy mężczyzna, który już wcześniej go obserwował.
Motoko przywołała dziewczynkę ruchem ręki i wytłumaczyła wszystko bardzo szybko.

Motoko: - No, to Katia Cię pomoże, a ja biegnę. Pocałowała go w policzek i faktycznie pobiegła

Mamoru: - ee.. cześć.. jestem S.. Mamoru

Katia: <dziewczyna nieśmiało patrzyła na Mamoru, ale nic nie mówiła> kiwnęła głową i zrobiła coś na kształt dygnięcia
- Katia, miło mi pana poznać.

Mamoru: uśmiechnął się starając się by wyglądało to naturalnie
- dobrze to zaprowadzisz mnie gdzieś, gdzie będę mógł przygotować kolację tak?

Katia: - Będziesz robił jedzenie dla niej?

Mamoru: -yy tak.

Katia: - ona zawsze tak mało je, a tak dużo stara się zrobić... Ktoś powinien ją przywołać do porządku - powiedziała mała, po czym zasłoniła dłonią usta jakby zdając sobie sprawę, że powiedziała za dużo...

Mamoru: Mamoru zaśmiał się. Słowa dziewczynki go rozbawiło
- No to jak mi pomożesz to popracujemy nad tym, by dziś wieczorem po kolekcji nie mogła się ruszyć z przejedzenia. Co ty na to?

Katia: Dziewczynka pokiwała głową - A co chcesz przyrządzić?

Mamoru: o kur..- zaklął w myślach
- w sumie.. to nie wiem co tu macie dostępne - starał się wyjść z twarzą z zakłopotania

Katia:- hmmm... W sumie nie narzekamy na brak jedzenia. Chodź. - złapała Mamoru za rękę i zaczęła lekko ciągnąć w stronę jednego z budynków. Tam jest spiżarnia. Czasem można z niej coś wyciągnąć. W sumie ona nieźle poluje, ale chyba dzisiaj będzie miała ręce pełne roboty.

Mamoru: dziecko które złapało go za rękę sprawiło, ze przeszły go ciarki po plecach. Zwrócił uwagę na to jaka jest niewielka i krucha. Mógłby skręcić jej kark nawet się specjalnie nie wysilając. Jednak teraz to ona beztrosko ciągnęła go za rękę do spiżarni, a on nie zamierzał się przeciwstawiać.
Uśmiechnął się tylko w momencie gdy na niego spojrzał i bez słowa podążał za nią

Katia: Miejsce było dziwne, ale na prawdę można było z niego zabrać wszystko, o czym Mamoru mógłby pomyśleć. połacie mięsa przetworzonego w różne sposoby, solone, ędzone, suszone.... To samo tyczyło się owoców, jakieś puszki...

Mamoru: 'Gotowanie o kuźwa.. w co ja się wpakowałem.. jedyne co do tej pory przyrządzałem, to wojskowe Merenre.. dobra.. może mała będzie miała jakiś pomysł'
- Katie? znasz jakaś potrawę, którą najchętniej byś przyrządziła dla kogoś, kogo bardzo lubisz?

Katia: Dziewczyna zrobiła się cała czerwona, złapała powietrze jakby za chwilę miało jej go zabraknąć i wypuściła głośno... - ugotuj to co lubi najbardziej - odpowiedziała piskliwym tonem.

Mamoru: 'tia.. Mamoru w sosie własnym.. ale tym to się nie naje.. ech'
- tylko ja nie jestem pewien co ona lubi jeść? - powiedział tonem dziecka przyłapanego na ściąganiu.

Katia: - Hmmmmmm... A jak długo ja znasz? Co jadała przy Tobie?
<mówiąc to zaczęła zbierać różne rzezy z półek naokoło>

Mamoru: - znam ją od ponad sześciu miesięcy, przy czym ostatnio nasze drogi troszkę się rozeszły. A do tej pory jak jedliśmy to zwykle do dyspozycji były tylko wojskowe racje. Więc raczej nic specjalnego
'dlaczego ja jej to wszystko mówię do diaska?'

Katia: - Masz- powiedziała mała wciskając mu w ręce trochę różnych rzeczy - coś z tego wykombinujemy. na powinna teraz zdrowo się odżywiać.

Mamoru: 'zdrowo odżywiać.. w tych czasach.. jasne.. ech' wziął to co mu podała mała
- to tyle, czy jeszcze coś bierzemy?

Katia: popatrzyła na naręcze jedzenia które trzymał - A ty chcesz nakarmić kobietę czy oddział z Posterunku?

Mamoru: ''przy tej kobiecie oddział posterunku to mały pikuś'
- no dobra, niech będzie, to gdzie idziemy teraz?

Katia: - A gdzie nocujecie?

Mamoru: - Tam - wskazał chatkę gdzie nocowali :P:P

Katia:- No to tam.

Mamoru: trup tup tu trup tup tam.. a wróć to już nie ten tryb :P:P więc tuptamy grzecznie do chatki :P:P

Todd - 2011-10-22 23:34:40

Mamoru wraz z małą pomocnicą wrócili do chatki. Katia wyraźnie nie była tam pierwszy raz, bo z entuzjazmem wkroczyła do pomieszczenia kuchennego bezbłędnie do niego trafiając. Mamoru od początku pracy twórczej przy kolacji nie był osobą, która do końca wie co robi. Co Katia ze zdziwieniem patrzyła jak dorosły mężczyzna nie zna podstaw mieszania składników, aby potrawa była dobra. Nadrabiał to jednak zręcznością z jaką wykonywał wszystkie prace przygotowawcze. Siląc się niejednokrotnie na rożnego rodzaju popisy, czy to żonglerki, czy szybkiego krojenia. Dziewczynka w pewnym momencie zupełnie się rozluźniła, i co chwila chichotała ze zręcznych sztuczek jakimi Mamoru ja raczył. Ten sam mimo, że robił do tego wszystkiego dobrą minę, wcale nie był w tak doskonałym nastroju. Możliwość obcowania z dzieckiem była dla niego nowością, i Swoistym wyzwaniem. Wydawało mu się, że radzi sobie całkiem nieźle, patrząc po małej, ale cały czas starał się trzymać na wodzy, by przypadkiem nie zrobić niczego głupiego.
Katia, natomiast tryskając humorem wymyśliła, że poza daniem głównym mogą upiec ciasto. Mamoru pierwotnie nie chciał się na to zgodzić, lecz jej proszące oczka wpatrzone w niego nie pozwoliły mu odmówić.
Dziewczynka poleciała biegiem do spiżarki po dodatkowe składniki, a Mamoru stał jak wmurowany. Nie wiedząc dlaczego tak naprawdę odpuścił i zgodził się, mimo, że nie miał ochoty robić ciasta. Zaakceptował już, że dla Motoko jest w stanie zrobić, wszystko. Ale ustępowanie byle smarkowi. Był oszołomiony. Gdy Katia wróciła, zastała go dokładnie w tej samej pozie w jakiej był jak wyszła. Podeszła niepewnie i zapytała, czy coś się stało. Mamoru dopiero wtedy się otrząsnął. Odpowiedział, że się nieco zamyślił po czym wrócili do pracy. Podczas pieczenia ciasta było jeszcze więcej zabawy niż przy daniu głównym, które już pomału było gotowe. Dziewczynka coraz weselej się śmiała, a Mamoru, o dziwo sam zaczął się powoli, acz jednak rozluźniać i przyzwyczajać do tej sytuacji. Gdy sernik był gotów, Mamoru przekroił go na pół. Wziął jedną połowę i zawinął w przyniesiony wcześniej papier. Po czym włożył do pudełka i wręczył dziewczynce. Ta wzięła od niego pakunek. Odłożyła go na stoliku, po czym przytuliła i rzekła:
- Do zobaczenia i przyjemnej kolacji. - po czym zwinnie zabrała Swoją porcję ciasta i jak duch wyfrunęła z chatki, pozostawiając po raz kolejny Mamoru zamurowanego w szoku. Mężczyzna nie był przyzwyczajony, do tego, że ludzi mogą w taki sposób na niego reagować i dziwne odczucie czegoś nowego pozostawało w nim jeszcze przez kilka kolejnych minut. W końcu musiał przyznać, że to zdecydowanie miła odmiana od przerażenia, które zwykle malowało się na ludziach z którymi się stykał.
Za oknem powoli się już ściemniało, więc należało przygotować stół i rozłożyć jedzenie. Gdy mała nie patrzała zwinął też ze składzika nieco czerwonego wina. Otworzył je i spróbował, czy aby dobre. Gdy okazało się, że owszem położył na środku stołu pozwalając oddychać trunkowi. Chwile później na stole znajdowała się pieczona kaczka z ziemniakami w sosie grzybowym. Podane wraz z surówką z kiszonej kapusty. Czegoś, co Mamoru widział po raz pierwszy i naprawdę mu zasmakowało. W miejsce obok znalazły się jeszcze gotowane warzywa tj. kalafior i brokół. Stanowiące jak to określiła Katia dopełnienie posiłku. Gdy już wszystko znalazło sie na miejscu, Mamoru zaczął się zastanawiać, czy to aby nie wygląda bardziej na obiad niż na kolację. Lecz nie miał zbyt dużo czasu na dywagację, bo pisk drzwi oznajmił mu, że Motoko właśnie weszła do pomieszczenia.

Linka - 2011-10-23 07:32:06

Drzwi owszem zapiszczały, ale podłoga pod jej ciężarem już nie. Mamoru po raz kolejny zdał sobie sprawę z tego, że kobieta bardzo przypomina kota. Zamknęła drzwi i oparła się o nie zmęczona. Miała na sobie obcisłe spodnie, oczywiście podarte w kilku miejscach i białą bokserkę. Włosy związała wysoko w kucyk. Okazało się, że lekko jej falują. Uśmiechała się do niego. Widać było, że jest zmęczona. Widać też było coś jeszcze. Że jest chudsza iż ją zapamiętał. Nigdy nie powiedziała mu dokładnie co musiała przeżyć żeby go uratować, jaki ból znieść, ale widać było, że odcisnął na niej ślad. Jej mięśnie były dobrze widoczne pod cienką skórą, mógł już wcześniej obserwować jak grały. Ale dlaczego dopiero teraz zdał sobie sprawę, że coś mogło być nie tak? Odepchnęła się od drzwi i zamruczała - "Mrrrrrr.... Ładnie pachnie... Co na kolację?" - uśmiechnęła się zupełnie niewinnie i poszła do kuchni... "Nie mam siły jeść tutaj, zjemy w sypialnie?"Widać było, że z jakiegoś powodu bardzo potrzebowała snu. Mamoru pomyślał, że może te pół roku było dla niej bardzo wyniszczające... On tylko leżał w pojemniku, pozwalał, żeby jego mięśnie się zastały, a ona? Robiła wszystko, żeby go stamtąd wyciągnąć. Kotka Zwinnie złapała kilka talerzy jednocześnie zostawiając właściwie tylko danie główne na stole i ruszyła w stronę sypialni. Mamoru zaśmiał się i ruszył za nią z resztą jedzenia i winem. Kiedy jedli opowiadała mu o swoim dniu i życiu mieszkańców tego miasta. Miała dzisiaj sporo pracy, bo każdy chciał przyjść, pokazać lekarzowi swoje dzieci i samemu się zbadać. Zapytać co robić w takiej czy innej sytuacji. Nie miała nawet czasu zjeść przez ten czas. Opowiadała o swojej pracy z wypiekami na twarzy. O dzieciach, które pierwszy raz widzą lekarza i boją się podejść. Niemowlak i jego mama czują się już dzisiaj dobrze. Mała Jane będzie szybko rosła. W miasteczku jest jedna osoba, która bardzo potrzebuje lekarza. Jest to młody chłopak, który został ranny kiedy walczyli z mutantami na pustyni. Motoko bała się, że będzie musiała amputować mu całą rękę, ale chciała jeszcze poczekać. Zasnęła w połowie zdania oparta o jego ramię. Mamoru ułożył ją delikatnie na posłaniu. i pościągał puste naczynia z łóżka. Dziewczyna przez sen wypowiedziała jego imię i zwinęła się w kłębek. Obudziła się dopiero wczesny rankiem.
"Jak się spało?" - przywitała go rano? - "Co chcesz dzisiaj robić?"

Todd - 2011-10-23 13:03:47

-Dziś chciałbym trochę rozejrzeć się po mieście. - uśmiechnął się szeroko. - Myślę, że uda mi się znaleźć jakieś konstruktywne zajęcie, podczas gdy Ty będziesz kontynuować Swoje wizyty. - pocałował ją w czółko i lekko zdziwioną pozostawił samą w łóżku. Kotka przez chwile leżała w bezruchu, po czym zaczęła się przeciągać w sobie znanym sposobem. Gdy już czuła orzeźwienie w stawach usłyszała kroki. Mamoru wrócił, a w ręku miał ciasto i dwa talerzyki
- wczoraj nie doszliśmy do deseru, więc nie widzę przeszkód, by rozpocząć od niego dzisiejszy dzień - podszedł do łóżka i podał sernik.

Linka - 2011-10-23 13:34:16

Chciałam Ci zaproponować żebyś poszedł dziś ze mną, ale jeśli chcesz sam zwiedzić miasto nie widzę przeciwwskazań. Czeka mnie dzisiaj ciężki dzień. W mieście jest kilka osób, które chorują od jakiegoś czasu, chciałabym im pomóc.  No i powinniśmy juto, najpóźniej pojutrze ruszać dalej. Czeka nas kilka dni podróży. Później zostaniemy kilka dni w innym miejscu i ruszamy dalej. I tak przez całe Stany. Będziesz miał możliwość zobaczyć trochę inaczej jak wygląda świat. Nie będziemy zatrzymywać się w większych miastach, nie chcę żeby mogli nas łatwo namierzyć. Im więcej osób będzie nas widzieć tym gorzej dla nas... Tu nas nie znajdą, ale nie możemy tu dłużej zostać. Są ludzie, którzy nikomu nie powiedzą, że nas widzieli, ale nie chcę ich narażać...

Todd - 2011-10-23 14:27:30

- Dobrze to widzimy się wieczorem - powiedział wciągając kawałek sernika. Ugryzł ją zalotnie w nosek, po czym zaczął się ubierać. Gdy był już gotowy do wyjścia widział jak ona jeszcze się przeciąga i oblizuje z ciasta. Przywarł do niej i pomógł jej zlizać słodkości z jej ciała, uświadamiając sobie jednocześnie, że ona nie ubrudziła by się tak, gdyby tego nie chciała. Oplotła się wdzięczni wokół niego i z iskrą w oku ugryzła go w nos.
I po co ja się ubierałem - pomyślał. Kochali się przez kolejną godzinę. A gdy byli już naładowani na cały dzień skończyli słodkie ciasto i przygotowali się do wyjścia. Motoko poszła w Swoją stronę do potrzebujących natomiast Mamoru skierował Swoje kroki w kierunku fortyfikacji. O dziwo nawiązanie konaków nie sprawiło mu zbyt wielkich trudności. Wprawdzie ludzie nie podchodzili do niego z taką ufnością, z jaką obdarzali jego kobietę. Jadnak, jego wiadomości merytoryczne stanowiły dobra kartę przetargową. Z szefem miejscowej ochrony. czy policji.. cokolwiek to było, przeszli wkoło miasteczka oglądając zainstalowane i naturalną fortyfikację. Mamoru co i rusz zwracał starszemu od siebie człowiekowi na wady zastosowanych rozwiązań i proponował inne. Gość starał się spierać i bronić Swoich rozwiązań, ale na tym polu Mamoru nie miał sobie równych, i po kilu takich wymianach zdań, gość nauczył się po prostu notować uwagi Mamoru. Jak się okazało budulcu w postaci starej blachy nie brakowało, w związku z czym wspólnie ustalili harmonogram modernizacji na kolejny miesiąc, gdyż rzeczy które w mniemaniu mamoru należało poprawić było naprawdę sporo. Gdy skończyli te ustalenia starszy człowiek był zupełnie wyczerpany. Wydać, że nie przywykła do tak intensywnej pracy intelektualnej, lecz sprawiał wrażenie zadowolonego. W końcu zyskał sporo materiału do pracy nad rozwojem Swojego systemu obronnego.
Później Mamoru poszedł z wizytacją do improwizowanej elektrowni. Cała maszyneria była połączeniem technologi wytwarzania prądu z pieców węglowych a także poprzez poprzez obrót potężnego wiatraka zamontowanego na dachu. Tam również początkowo podchodzono do niego z rezerwą, lecz po kilku uwagach okazało, się, że nie mają nic przeciwko wprowadzaniu przez niego modyfikacji. Mamoru zauwazył, że w miasteczku funkcjonował dość dobrze rozbudowany system kanalizacji, który był oczywiście pozostałością sprzed wojny. Zrwócił uwagę miejscowych, jak nieco uwydatnić ten system, aby poprzez ciepło wytwarzane podczas produkcji prądu ogrzewać także miasteczko. Wprawdzie modernizacje wymagały kilkumiesięcznej pracy. Jednak plan jaki rozrysował Mamoru był w pełni zrozumiały przynajmniej dla szefa elektrowni. Mamoru zwrócił też uwagę, na kilka usterek, zmniejszających skuteczność funkcjonowania urządzeń, a większość z nich był w stanie od reki naprawić.
Jak już razem z zarządca wyliczyli nowy system racjonalizowania zasobów w elektrowni powinien zapewnić mieszkańcom ponad dwukrotną oszczędność surowców na prąd i ogrzewanie już teraz. A po wprowadzeniu wszystkich modyfikacji być może nawet czterokrotną.
Gdy Mamoru wracał do domu było już dość późno, słońce zeszło już dawno z horyzontu, a niemiłosierny wiatr dawał się we znaki wszystkim, którzy odważyli się o tej porze wyjść na zewnątrz. Umorusany po łokcie w rożnych smarach przekroczył próg chatki tęsknie wypatrując w niej ukochanej osoby.

Linka - 2011-10-23 17:01:05

I tu pojawiło się rozczarowanie... Motoko nie było jeszcze w domku.. Poczuł smutek, ale w tym samym momencie jej ramiona oplotły go w pasie, a jego uszu dobiegł znajomy pomruk. Nie usłyszał jak podchodziła. Nie wydała żadnego dźwięku do momentu kiedy go ie dotknęła. Wiedział, ze to ona, jej zapachu nie można było pomylić z czymkolwiek innym. Mamoru złapał ja delikatnie za rękę i przeciągnął prze siebie. Ubrudził ją smarem, ale wcale jej to nie przeszkadzało. Pocałowała go delikatnie i uśmiechnęła się. "Katia przygotowała nam coś do jedzenia. Przyszłam trochę odpocząć, bo pracowałam cały dzień, ale niestety dzisiejszą noc też będę musiała być dostępna. Kilkoro mieszkańców dało się poharatać w czasie powrotu z innego miasta i są w ciężkim stanie. Tutejszy lekarz może potrzebować mojej pomocy, a jeśli tak będzie ktoś po mnie przybędzie. Wyruszamy jutro wieczorem. Jeśli nikt nie będzie mógł zobaczyć w jakim kierunku odjechaliśmy to nie będą mieli żadnej wartościowej informacji do sprzedania dalej..." - Mamoru pomyślał, że Motoka wpada w lekką paranoję, ale po sekundzie przypomniał sobie miejsce, w którym obudził się z półrocznej drzemki i zmienił zdanie. Należało zastosować wszystkie możliwe środki bezpieczeństwa. W sumie w tej sytuacji zaczęło go dziwić dlaczego zdecydowała się zatrzymać się w tym miasteczku... Głos Motoko wyrwał go z zamyślenia A jak Tobie minął dzień?

Todd - 2011-10-23 18:31:41

- Całkiem nieźle - zaczął odwzajemniając pocałunek. Oboje poszli się umyć, co zdecydowanie więcej czasu zajęło Mamoru. Podczas kolacji opowiedział jej jak przeprojektował wioskową fortyfikację oraz system zasilająco kanalizacyjny. Nie omieszkał też zaznaczyć jakie korzyści będzie to ze sobą niosło, ani tego, że jeszcze kilka miesięcy zajmie miejscowym modernizacja. Ale to dobrze, bo będą mieli co robić. A poza tym będą bardziej doświadczeni w pracy przy owych systemach, co na pewno zaowocuje podczas napraw ew. usterek, który na tak starym sprzęcie są nieuniknione.
Kolacje jedli uśmiechnięci, gdyż każde z nich zrobiło tego dnia sporo dobrego. Dla Mamoru była to totalna nowość, ale nie wydawał się być szczególnie oszołomiony. Rzeczywiście okazało, się że pomoc innym nie jest aż taka trudna, tak samo jak umiejętność komunikacji. W sumie taką samą analogię miał podczas podróży z ekipą Pitera, gdzie też przeją dowodzenie, ze względu na najlepsze predyspozycje. Fakt, że Pieter wtedy sporo się o to dąsał. Ale to mało ważne, gdyż Mamoru uświadomił sobie dzisiejszego dnia, że potrafi normalnie rozmawiać z ludźmi i w ogóle się z nimi kontaktować. Był bardzo Ciekaw jaką reakcję wywołałby zA jakiś czas ponownie przybywając do tego miasteczka.

Po skończonej kolacji Mamoru z oporami, ale jednak zaciągnął Kotkę do łóżka. Motoko broniła się obowiązkami, ale w końcu argument, że przecież i tak usłyszą jak ktoś wejdzie i wtedy będzie mogła spokojnie iść pomagać wystarczył. Szarpanina zaczęła się jeszcze na schodach. Po kilkunastominutowych igraszkach oboje leżeli w objęciach odprężając się chwilami spokoju i relaksu. A także upajając własnym towarzystwem. Motoko miała w swój ulubiony sposób dłonie wplecione w jego włosy. Mamoru natomiast jedną ręką obejmował ją przez łopatki, delikatnie przyciskając jej głowę do swojej piersi. Drugą obejmował ją w talii. Nos skąpany w jej włosach delikatnie przywierał do jej skóry, z przyjemnością zbierając jej zapach.

Linka - 2011-10-23 19:44:23

Motoko  zasnęła dość szybko w takiej pozycji. Jej ciało zrobiło się gorące , oddech zwolnił, a zapach osłabł. Mamoru znowu ją obserwował. W pewnym momencie jej ciało strasznie się spięło, tak jak to pamiętał, ale po 15 sekundach się rozluźniła... Niby mało znaczące wydarzenie, ale wzbudziło w Mamoru dziwny niepokój. Zaczął delikatnie gładzić śpiącą Kotkę po włosach. "Kocham Cię" - powiedziała przez sen i wtuliła się w niego bardziej.. Leżał tak jeszcze chwilę, po czym sam zasnął. W środku nocy rzeczywiście ktoś zaczął dobijać się do drzwi ich domku. Motoko momentalnie się podniosła i zbiegła na dół. Mamoru podążył za nią "Ubieraj się,. Będę potrzebowała Twojej pomocy." Zebrała z pomieszczenia kilka rzeczy i stanęła przy drzwiach czekając aż się przygotuje. Mamoru też szybko otrząsnął się ze snu i w ciągu pięciu minut byli już w drodze do czegoś co mogli nazwać "szpitalem". Motoko wbiegła tam i zatrzymała się od razu przy łóżku od którego dochodziły najgłośniejsze krzyki. "Mamoru, proszę, przytrzymaj go!" Mężczyzna szybko spełnił polecenie. Człowiek, który leżał na posłaniu był młody i dość poważnie okaleczony. Przez jego klatkę piersiową przechodziło pięć podłużnych rozcięć, które ktoś precyzyjne zszył. Niestety to chyba nie było wszystko co stało się mężczyźnie. Rzucał się po całym łóżku, toczył pianę z ust i miał niewidzące spojrzenie. Motoko wzięła próbkę jego krwi i zmieszała z jakimś odczynnikiem. Próbka stała się czarna. "Kurwa" zaklęła pod nosem i popatrzyła na mężczyznę. Mamoru widział na jej twarzy, że przeprowadza szybką kalkulację sytuacji. Wzięła cztery fiolki i złapała za rękę jakąś przestraszoną kobietę, która musiała tam pracować. "Weź to i idź do pozostałych. Do każdej próbki wpuść kilka kropel poszczególnym mężczyzn, którzy brali udział w tej walce. Jeśli któreś zmieni kolor na czarny albo fioletowy przyjdź i mi powiedz." Po tych słowach wcisnęła jej fiolki do ręki i ruszyła w stronę stołu. Z dość dużej torby zaczęła wyciągać dziwnie wyglądające fiolki i ampułki. Nabrała dwóch do strzykawki i zaaplikowała mężczyźnie zastrzyk. Po 30 sekundach przestał się rzucać i po prostu wpatrywał się w sufit. Motoko zamknęła mu oczy To był bardzo silny środek uspokajający, powinien tak przeleżeć kilka godzin. W tym czasie powinnam opracować jakieś lekarstwo, ale dla niego może być już za późno, oberwał na prawdę dużą dawką." Kobieta, której Motoko zleciła zadanie wróciła po chwili z trzema "dobrymi" fiolkami i jedna czarna. Wskazała na mężczyznę siedzącego pod ścianą i bujającego się w równym rytmie. Motoko popatrzyła na niego oceniając jego budowę i sprawnie nabrała kolejną porcję środków uspokajających. Podeszła do mężczyzny, powiedziała mu kilka słów, a on pozwolił sobie zaaplikować leki. Zasnął chwilę później na przygotowanym dla niego posłaniu. Motoko podbiegła do stołu i zaczęła rozkładać swoje przyrządy. Potrzebuję więcej jego krwi. Mamoru, proszę, pomóż mi." Przez resztę nocy Mamoru obserwował jak ona biegała między jednym a drugim mężczyzną, sprawdza ich czynności życiowe, miesza jakieś składniki sprawdza czy działają i podaje dwójce nieszczęśników. Pozostałymi też się zajęła. Pozmieniała opatrunki, założyła kolejne szwy, ponieważ jeden z poszkodowanych zerwał sobie ich część kiedy próbował pomóc uspokoić przyjaciela. Nie odpoczywała ani przez moment, pracowała jak mała pszczółka. Po zacięciu na jej twarzy widział, ze nie należy zwracać jej na to uwagi teraz. Zwłaszcza przy tylu ludziach. Od czasu do czasu prosiła go o pomoc przy różnych czynnościach. Inni patrzyli na nią z podziwem. Nad ranem rzucający się mężczyzna odzyskał przytomność i patrzył na wszystkich już bardziej świadomym spojrzeniem. Wszyscy byli pod wrażeniem, tylko nie Motoko, poprosiła większość ludzi żeby się odsunęli i rozmawiała z mężczyzną kilka dłuższych chwil kiedy ten doszedł już do stanu, w którym naprawdę kontaktował co się z nim dzieje. Kotka wytłumaczyła mu co się stało, czym został zatruty i jakie będą dożywotnie skutki tego co się stało. Mężczyzna już zawsze będzie miał problemy z poruszaniem, ponieważ toksyna uszkodziła pewne części jego ciała nieodwracalnie. Tubylec przyjął to ze spokojem. Poprosił tylko o chwilę dla siebie i żeby poproszono jego żonę (która oczywiście na noc została wyproszona, żeby nie plątać się pod nogami "wykwalifikowanego personelu". Kiedy wszystko się unormowało podeszła do Mamoru i przytuliła się "Dziękuję za pomoc." wyszeptała.

Todd - 2011-10-23 20:09:53

- No to czas wracać i odpocząć troszkę kotku - powiedział ciepło - pracowałaś jak w amoku, całą noc. Wracamy odpocząć - Mamoru wiedział, że i tak nie będzie w stanie teraz nic wymusić, więc czekał Cierpliwie na jej reakcję.

Linka - 2011-10-23 20:13:49

"Chyba dadzą sobie radę beze mnie. Jak myślisz?" - spojrzała na niego zmęczonym wzrokiem - "Jeśli coś będzie się działo jestem w domu" - zawołała w przestrzeń do zebranych w sali, a do Mamoru wyszeptała "Prowadź."

Todd - 2011-10-23 20:24:31

Objął ją w tali tak, że i ona mogła go objąć. Wyszli razem i wolnym krokiem zmierzali do chatki. Gdy już doszli Mamoru podniósł ją do góry, pozwalając by oplotła go udami.
Następnie pocałował ją czule w usta i powiedział - Kotek dobrze się spisał. I co ja mam teraz zrobić z kotkiem? Dać nagrodę, czy położyć spać? - ugryzł ją w bródkę i czekał na reakcję.

Linka - 2011-10-23 20:28:51

"Powiedziałabym że poproszę o jedno i drugie, ale jestem tak zmęczona tym wszystkim, że chyba chcę po prostu zasnąć przy Tobie. Jutro wyjeżdżamy, więc trzeba będzie zebrać kilka rzeczy i pożegnać się z kilkoma osobami. A jeśli się nie wyśpię, będę jutro... hmmm... złośliwa... mówiąc to ostatnie ugryzła go w ucho.

Todd - 2011-10-23 20:35:27

Gdy ugryzła go w ucho przycisnął ją mocnej do siebie. I odwzajemnił pieszczotę. Nim doszli do łóżka zdążyli się nieco zabawić. Lecz Mamoru nie chciał jej męczyć. Teraz nikt mu jej już nie odbierze, wiec nie ma potrzeby rzucać się na nią przy każdej okazji. Chodź w sumie to nie miałby nic przeciwko temu. Gdy weszli do łóżka odruchowo przyjęli wygodną pozycję wtuleni w siebie. Motoka zasnęła błyskawicznie po raz kolejny. Mamoru jeszcze ją troszkę poobserwował, ponadawał się jej oddechem i zapachem, po czym skąpany w jej ramionach również odpłynął do świata snu.

Linka - 2011-10-23 21:20:35

Mamoru obudził się rano w nieco gorszym nastroju. Nie pamiętał co dokładnie mu się śniło... Widział tylko urywki... Patrzył sam na siebie jak wyrywa się i wrzeszczy w szale kiedy jest pakowany do maszyny, którą Motoko nazwała zamrażalka. Jak próbuje się wyrwać dronom, które powoli, acz skutecznie zyskują nad nim przewagę i podłączają do aparatury. Jak wydaje z siebie ostatni ryk i zasypia. Ostatnią rzeczą jaką zobaczył przed zapadnięciem w sen była wycieńczona twarz Motoko i jej ostatnie słowa "Wrócę po Ciebie." Wspomnienia z tego okresu nie były czymś co chciał żeby wracało. Chociaż może dzięki temu będzie w stanie sobie to jakoś uporządkować? Poczuł się znacznie lepiej gdy zobaczył śpiącą i wtuloną w niego Kotkę. Palce wplotła w jego włosy, wcale go to już nie dziwiło. Jej spokojny, równy oddech odmierzał mu czas. To zabawne, ze naprawdę mógłby teraz mierzyć czas jej oddechami. Zaczął się zastanawiać jak to możliwe żeby być tak uzależnionym od jednej osoby...? Co więcej, godzić się na ten rodzaj niewolnictwa z radością... Nigdy nie myślał, ze coś takiego w ogóle istnieje. Gdyby rok temu ktoś powiedział mu, że miłość istnieje, a on się zakocha wyśmiałby go w twarz. Pewnie nawet nie zabiłby śmiałka tak długo tarzałby się po podłodze ze śmiechu. Ale los ma niezłe poczucie humoru i potrafi płatać nam figle. Teraz spała obok niego kobieta, która nie wiadomo dlaczego darzyła go takim samym uczuciem. Która jako pierwsza w jego życiu zapytała go czego pragnie. Która uświadomiła go, że ma po co żyć, że nie jest tylko maszyną do zabijania. Kiedy tak rozmyślał nad tym wszystkim ona się obudziła i zaczęła przeciągać. "Dzień dobry." wymruczała nisko, po czym dała mu przelotnego buziaka i wyskoczyła z łóżka. Zaczęła zrzucać z siebie ubranie, w którym spała i zakładać nowe. Pójdę do szpitala zobaczyć jak się sprawy maja, spotkamy się za godzinę na placu. - po czym odwróciła się i spojrzała na mężczyznę, który nadal siedział w łóżku i patrzył na nią z uśmiechem "Czyja Ci w ogóle podziękowałam? - zapytała raczej sama siebie, bo zwinnie wskoczyła na łóżko, usiadła obok Mamoru i popatrzyła mu poważnie w oczy - "Dziękuję Ci bardzo za wczorajszą noc. Gdyby nie Ty wszystko nie poszłoby tak sprawnie. Ten mężczyzna zapewne umarłby, bo nie mogłabym pracować nad antidotum. Poza tym sama Twoja obecność działa na mnie uspokajająco. Więc jeszcze raz dziękuje Ci kochanie." Po tej tyradzie pocałowała go delikatnie w policzek i wybiegła z pomieszczenia.

Todd - 2011-10-24 04:25:15

- uhhh - mężczyzna rozciągnął się na łóżku. Zaczął się przeciągać, co dało w efekcie trzask strzelających stawów, które jeszcze nie w pełni się rozruszały. Mamoru przeleżał tak jeszcze kilka minut kontemplując obecną sytuację. Tak wszystko to było dziwne, ale tak naprawdę, w końcu realne. Przez chwilę jego myśli pobiegły w stronę jego braci. Czterech innych Scottów, których Motoko wyciągnęła razem z nim i zielonooka. Zostawili ich bliżej, pozwalając aby sami o sobie radzili. Ale czy tak naprawdę będą w stanie. Fakt, że każdy ze Scottów zapewne nie ustępował Mamoru w zmyśle taktycznym czy bojowym. To wszak ojczulek wszczepił im na bardzo dobry poziomie. Ale co uda im się zwojować będąc jak on niegdyś bezmyślnymi maszynkami do zabijania. Prędzej czy później wrócą do zamrażarki, i historia się powtórzy. Z resztą, pewnie Moloch wykorzysta to jako kolejny element jego pierdolonego eksperymentu. Tak samo, jeżeli udało by mu się dorwać mnie.
Mamoru wstał i sposępniały przeszedł się po pokoju. Całą ta sytuacja nie dawała mu spokoju. Z jednej strony był w pięknej bajce, gdzie ukochana osoba jest zaraz obok, gdzie każdy każdemu pomaga i jest generalnie sielankowo. Z drugiej jego piętno. Piętno, które nigdy go nie opuści, dopóki będzie żył.. istniał. Może uciekać.. i zapewne jest to teraz jedyne rozsądne wyjście.. lecz, to nie oznacza końca tej historii. Lecz dopiero początek. Bo aby ją zakończyć Mamoru, będzie musiał wrócić, i stawić czoło Swoim demonom. Będzie musiał wrócić i nawrócić.. innych. Bo dopóki chodź jeden Scott pozostaje w szaleńczym amoku, Moloch nadal ma Swoje poletko doświadczalne i nie zamierza z niego zrezygnować.
Skoro moloch ma swoje zamrażarki.. może i inżyrnier będzie miał możliwość podłączyć go do sieci neuronowej Molocha. Zapewne do czasu gdy dotrzemy do miasteczka, które wybrała Motoko, któryś ze Scottów znów będzie przeżywał sceny z bunkra. Tylko, czy będzie tam Szamanka? Czy ją też już złapie? A może będzie tam ktoś inny? A może Szamanka jest zgubą dla Scotta, który z nią pozostał. A może z drugiej strony oni we Dwoje są kluczem. Kluczem dla wzajemnego wyzwolenia, tak jak kluczem do mojego wyzwolenia jest Motoko. Sprawy te nie dawały Mamoru spokoju. Nim się obejrzał minęła godzina i trzeba się było zbierać. W międzyczasie oczywiście ogarnął wszystkie ich rzeczy. Robiąc to wręcz mechanicznie. Wszystko było już zapakowane do Hummera, a on z poważną miną czekał na Motoko.

Linka - 2011-10-24 12:44:37

Motoko przybiegła do niego z wielką torbą. Okazało się, że spakowała zapasy na kilkanaście dni, trochę dodatkowych leków i to wszystko czym została obdarowana. Kilka nowych ubrań itp rzeczy. Powiedziała, że do wieczora w sumie mają wolne, więc wypadałoby pożegnać się z osobami, które znają, z Katią, jej ojcem. Widać było, że niechętnie opuszczała to miejsce. Wrzuciła wszystko do Hummera i spojrzała na Mamoru.
- "Coś się stało Mamoru? Masz strasznie poważny wyraz twarzy."

Todd - 2011-10-24 18:01:48

- Trochę mnie demony dręczą - powiedział neutralnie - ale może porozmawiamy po drodze. Postaram się być nieco pogodniejszy podczas pożegnań. Prowadź kotku. - westchnął i poszedł za nią.

Linka - 2011-10-24 18:40:24

Para przespacerowała się przez miasteczko żegnając się ze wszystkimi znajomymi. Katia i kilka jej koleżanek płakały, a lekarz wyraził szczery żal na wieść o tym, że wyjeżdża. Co odrobinę zdziwiło Mamoru mieszkańcy miasta żałowali również, że osoba z jego wiedzą nie zagrzeje miejsca na dłużej w ich miasteczku. Wszyscy życzyli im spokojnej drogi. Po pożegnaniach, postanowili jeszcze zdrzemnąć się i po zachodzie słońca, kiedy było już zupełnie ciemno wyjechali z miasteczka.

Todd - 2011-10-24 20:15:24

Mamoru przez chwilę zastanawiał się, czemu właściwie to on prowadzi w nocy, skoro Motoko widziała w ciemności dużo lepiej, ale w końcu doszedł do wniosku, że lubi jeździć.. i zdecydowanie lepiej czuje się za kółkiem niż, jako pasażer, bez względu na to jaka jest pora i kto miałby go zmienić za owym kółkiem. Przez pierwszą część drogi jechali bez słowa. Ciężki nastrój Mamoru udzielił się Motoko, która nie chciała naciskać. Liczyła, że powie jej co go trapi jak sobie wszystko pookłada. I nie pomyliła się.
Kilka kolejnych kilometrów i monotonny dźwięk silnika został zagłuszony przez głos Mamoru:

- Zdałem, sobie sprawę, że to dopiero początek problemów, kotku. - zaczął neutralnie - Mój ojciec nie odpuści. Nie odpuści dopóki mnie znów nie dorwie. A fakt, tego co zaszło potraktuje jako kolejny element układanki. Jako nowe pole do badań. Zapewne zdajesz sobie sprawę, że zanim dojedziemy na miejsce pewnie z jeden lub dwóch Scottów będzie już s powrotem w zamrażarce. Nie pokładał bym też specjalnych nadziei w zielonookiej - na to słowo skrzywił się na twarzy - ona może nadal nie zdawać sobie sprawy z własnego położenia. Podejrzewam, że mimo wszystko cała reszta nie zrobi nic innego niż, to co Scott robił do tej pory, a to jak sama wiesz, prosta droga do zamrażarki. - Zaczął ciężko dyszeć, lecz po chwili kontynuował - wiem, że ta sprawa nie da mi spokoju.. puki nie zostanie zakończona raz na zawsze - spojrzał na nią zmęczonym wzrokiem - a to oznacza, że trzeba permanentnie pozbawić Molocha wszystkich Scottów. A jedynym sposobem na to jest - nastała chwila przenikliwej ciszy, podczas której nawet silnik jakby nie chcąc przeszkadzać nie wydawał dźwięków - uświadomienie innym Scottą, że gniew i żądza, to nie jest droga, którą powinni podążać. Nie mówię, tu o tym, by od razu wszystkich uczyć miłości.. bo nasz przypadek jest precedensem, który może się już nie powtórzyć.. a z którego jestem bardzo szczęśliwy - tu na chwilę pojawił się uśmiech na jego twarzy, lecz chwilę później zimna mina wróciła - lecz mimo wszystko oni muszą zrozumieć w jakiej sytuacji się znajdują. I muszą chcieć z tamtą wyjść i znaleźć, cel. Tak samo jak ja muszę go znaleźć. - po chwili milczenia dodał przygnębiony - i chyba znalazłem. Samochód gwałtownie się zatrzymał. Mamoru zgasił silnik i smętnym głosem poprosił - Przytul mnie proszę!

Linka - 2011-10-24 21:14:34

Motoko nie powiedziała nic. Wcisnęła się na jego kolana przed kierownicę i przytuliła go mocno. Pozwoliła mu siedzieć tak kilkadziesiąt minut zanim wzięła oddech i zaczęła mówić."Mamoru, posłuchaj co mam Ci do powiedzenia. Nie obchodzą mnie pozostali Scott'ci. Nie interesuje mnie Szamanka. Zostawiłam ich za nami jako wabiki. Jeśli będą inteligentni uda im się jakiś czas ukrywać przed Molochem, ale prędzej czy później zostaną złapani. Masz absolutną rację. Co więcej, zostawiając ich tam liczyłam, że M. zajmie się nimi i przez dłuższy czas skupi swoje poszukiwania na nich. Będąc absolutnie szczerą powiem Ci, że liczę na to, że Ciebie zacznie szukać jak już złapie pozostałych. A ja nie mam zamiaru Cię oddawać. Scott nr 3 czuje coś do Szamanki. Sam nie jest w stanie tego nazwać. Prowadzi wewnętrzną walkę. Ona chce być kochana. Scott pierwszy sprawił, że wygląda jak wygląda. Zgwałcił ją i zaszlachtował. Dlatego w bunkrze tak reagowała na każdego Scotta. Pamięć sensoryczna. Jest skrzywdzona... Głównie przez M. ale Wasz model też się do tego przyczynił. Ty najmniej. Tłumaczeniem Scottom jak mają się zachowywać będzie syzyfową pracą. Oni sami muszą do tego dojrzeć. Sami muszą zrozumieć co ich napędza. To kwestia... Motywacji? Nie znajdę chyba lepszego określenia. Rozumiem, że chcesz pomóc braciom, naprawdę. Ale w tej sytuacji oznacza to zagrożenie dla Ciebie. Nie tylko ze strony M., ale i pozostałych Scottów. Nie pozwolę Ci się narażać. Nie pozwolę Ci po raz kolejny trafić do zamrażalki. Nie pozwolę, żebyś znowu mnie zostawił..." Przy ostatnim zdaniu głos jej się załamał, a Mamoru poczuł na swoim policzku jej ciepłe łzy.

Todd - 2011-10-24 21:37:54

Przytulił ją czule do siebie i zaczął delikatnie głaskać. Bez słowa pozwolił jej się wypłakać. Czuł jak ciepłe i wilgotne krople coraz bardziej przesiąkają w jego ubranie. W swój ulubiony sposób włożył nos w jej włosy i pocałował w główkę kilka razy. Po raz kolejny miał okazję czuć emocje płynące od Motoko z każdym najdrobniejszym jej ruchem. Było to coś cudownego, coś tak czystego i pięknego, że ledwo był w stanie to objąć. Jeszcze chwilę jeszcze moment pozwalał, by ta chwila trwała, by kobieta którą kochał w końcu mogła wyrzucić z siebie wszystkie emocje. Wiedział, że w tym stanie była bardziej bezbronna niż, kiedykolwiek wcześniej. I było to coś, co bardzo mocno ścisnęło go za gardło i serce. Mamoru był szczęśliwy, że może mieć przy sobie taką kobietę. W jednej chwili wszystko stało się nieważne. Dla tej jednej chwili wszystko co go trapiło, stawało się dziecinnymi igraszkami. Dopiero po dłuższej chwili zauważył, że z jego oczu też zaczęły sączyć się łzy. Łzy które mówiły mu o szczęściu, które go spotkało. O szczęściu które jest mu dane, a także które on sam daje.
- Nigdy więcej Cię nie zostawię kochana.. za nic w świecie - wymówił łamiącym się głosem - nikt i nic nie jest nas w stanie rozdzielić.

Linka - 2011-10-24 22:10:44

Widzisz Mój Drogi... Właśnie w tym tkwi problem. Wszyscy będą chcieli. I szybko zrozumieją, że jedyne wyjście to śmierć któregoś z nas... Wiem do czego zdolny jest każdy ze Scottów. Są tacy, którym odpowiada to kim i czym są. Nie będą Cię słuchać bez znaczenia co im powiesz. Nie przeszkadzają im okresy w zamrażalce. Cieszą się mordowaniem innych. Są jak ogromna siła, której nie da się zatrzymać. Maszyna napędzana gniewem, złością, umiłowaniem do rozlewu krwi i przyzwoleniem "ojca". A ja uosabiam wszystko to, czego oni nienawidzą. M. bardzo lubi eksperymentować na takich jak ja. To jedno z jego hobby. Widziałam co zrobił z innymi. Widziałam co chciał zrobić ze mną. Wiem dokładnie jak chciał wprowadzić swoje "ulepszenia" w Tobie. Wiesz, że po serii testów na nas miałeś mnie zabić, a później całkowicie o mnie zapomnieć. Wymazał by wszystkie Twoje wspomnienia o mnie. Cały ten czas, który razem spędziliśmy. Pamiętałbyś tylko zielone oczy Szamanki i jej śmiech." - pocałowała go, z jej oczu co chwila kapały łzy. Jej ciało zrobiło się gorące, wręcz parzyło. Jej oczy zalśniły błękitem. "Nie jestem tak silna jak oni, nie dam rady w otwartej walce. Są modele które są silniejsze nawet od Ciebie. Są modele, którym dam radę, ale poniosę straty... Jest model, który nawet na mnie nie spojrzy. Wszystko zależy od tego na jaki model trafimy... Tak naprawdę rozwiązanie jest jedno, zupełnie nie osiągalne dla nikogo. Należałoby się pozbyć M. Sprawa absurdalna. Dlatego chcę Cię zabrać w pobliże Inżyniera. Bo tylko on stanowi siłę, która będzie w stanie odeprzeć M. kiedy rzuci na nas coś, czego nie będziemy w stanie pokonać. Rozumiem, ze uciekanie nie jest w Twoim stylu. Ja też tego nie lubię. Ale nie stanąłeś jeszcze pewnie na nogi, nie możesz jeszcze stanąć do konfrontacji z kimkolwiek od M. Pocałowała go ponownie. Intensywność pocałunków była niesamowita. Mamoru nie czuł jeszcze czegoś takiego od Kotki. Wkładała całą swoja złość, frustracje i pozostałe emocje w każdy kolejny pocałunek. Mamoru złapał ją mocniej i zaczął zdejmować z niej ubranie. Nie dane mu było dokończyć, ponieważ Motoko chwyciła go za ręce i odsunęła się od niego. Stykały się już tylko ich głowy. "Nie kochanie, nie teraz. Przed świtem musimy odjechać jak najdalej miasteczka. Ruszajmy."

Todd - 2011-10-24 22:39:37

Pocałował ją jeszcze raz przelotnie, aczkolwiek z takim samym uczuciem jak dotychczas i pozwolił usiąść obok. Odpalił silnik i już po chwili tumany piachu wzbiły się w powietrze, podburzone boksującymi kołami Hummera. Przez pierwszą chwile milczał. Lecz niedługo rozmowa została wznowiona.
- Wiem, że nie jestem jeszcze w formie. To, że są modele silniejsze. Ciężko mi to przyznać, ale zapewne masz rację, w końcu głupotą było by zakładać, że Scott Pilgrim jest jedynym takim projektem Molocha. Nie mniej, uważam, że nie możemy całą wieczność uciekać kotku - chciała zaprotestować, wejść mu w słowo.. może znów się rozpłakać, lecz dał jej do zrozumienia, że zdecydowanie chce skończyć - Nie nie mówię, w żadnym wypadku, że mamy zawracać i teraz stanąć sami przeciw Molochowi. Nie jestem idiotą. Nie zamierzam również prowadzić z Ojcem otwartej walki. Lecz skoro jest też ktoś taki jak Twój stwórca, który jak Twierdzisz jest w stanie oprzeć się napadowi Molocha. To odpowiednie przekierowanie jego możliwości i zasobów może pozwolić nam na prowadzenie jakiś działań zaczepnych. - westchnął - dobrze rozumiem, że niektórzy z moich braci są niereformowalni, właściwie nie powinno mnie to specjalnie dziwić. Nie zamierzam nikogo ratować na siłę, szczególnie takiego, który na to nie zasługuję - kolejne westchnięcie - jednakże nie wymagajmy od Siebie, tego, że będziemy wiecznie tylko uciekać. Weź kotku pod uwagę, że my mimo wszystko nie jesteśmy tylko maszynami. Nasze umysły są ludzkie.. no plus trochę danych z dysków twardych. Wracając do meritum. Mamy o wiele większy potencjał rozwojowy niż Moloch i Inżynier razem wzięci. Bo my mamy szanse myśleć kreatywnie, a ich kreatywność jest tylko pozorna. Tak więc, nie wiem w tej chwili jak i czym. Ale jednak uważam, że jakieś działania uprzykrzające mojemu ojczulkowi życie będzie należało przedsięwziąć. A to co to będzie. No cóż. Zależy w dużej mierze od tego jak uda Mi się z Twoim Stwórcą dogadać. - spojrzał w jej przerażone oczka - tak kochanie, chcę widzieć się z Twoim Stwórcą. Niech chodź jeden ojciec nam pobłogosławi - po tym żartobliwym tekście uśmiechnął się do niej.

Linka - 2011-10-24 23:09:32

"On jest w stanie oprzeć się naporowi M. z racji tego gdzie się znajduje. Neodżungla jest nieprzystępna, również dla jego maszyn. A Inżynier zaadaptował się do warunków tam panujących. Zrobił nawet więcej. Sprawił, że zaczęły pracować na jego korzyść. Tworzy biomaszyny, sam też jest po części organiczny. Może przyjść do Ciebie pod postacią człowieka, którym steruje. Nie zaprowadzę Cię do niego. To nie możliwe. Zabije Cię na miejscu. Postrzega Cię za zagrożenie. Nie dla niego, dla mnie. Nie rozumie uczuć, widzi statystyki. Wie, że jeśli wpadniesz w szał dasz radę mnie zniszczyć. Nawet jeśli on chwilowo podniesie moje umiejętności i tak w ostatecznym rozrachunku rozsmarujesz mnie na najbliższej ścianie.A on nie chce tracić swoich... "dzieci". Kocham Cię, ale nie zaprowadzę Cię do niego. Nie zaryzykuję. I nigdy nie powiedziałam, że chcę uciekać. Ale konfrontacja z M. jest... niedorzecznością. W ten sposób będziesz mu tylko pokazywał, że nadal gdzieś tam  jesteś i należy Cię złapać. Walka zaczepna jest głupotą. Będzie z tego więcej problemów niż pożytku. Ja chcę schronić się w miejscu, które da nam czas na przemyślenie wszystkiego. Na znalezienie odpowiedniego punktu widzenia... Ja nie chcę walczyć Mamoru. Nie do tego zostałam stworzona..." Ostatnie słowa wyszeptała. Mężczyzna usłyszał je tylko dlatego, że miała głowę opartą o jego ramię.

Todd - 2011-10-24 23:21:18

Przez kolejne godziny ich podróży, żadne z nich nie odezwało się. Mamoru pogrążył się w Swoich rozważaniach. Motoko wtulona w jego ramię błądziła swoimi ścieżkami. Zdaje się, że oboje mogli przypuszczać, że w tej kwestii trudno będzie im się zgodzić. Tym bardziej w pewnym sensie ogarniało ich przygnębienie. Słońce wyszło już nad horyzont. A silnik Hummerea zaczął powoli dławić się. Mamoru zerknął na wskazówkę paliwa i od razu wiedział co jest grane.
- Przy okazji tankowania zrobimy sobie mały postój kochanie - powiedział Ciepło, jakby podkreślając urwanie tematu sprzed kilku godzin. Pocałował ją w szyją po czym wysiadł z auta. Wyciągnął z bagażnika kanister z benzyną i wlał całą jego zawartość do baku. Gdy kanister ponownie znalazł się na pace, Mamoru wyciągnął racje, i zaczął przyrządzać posiłek, rozsadzając się wygonie na piasku. Po chwili zauważył Motoko, która wyszła z auta i rozciągając się po kociemu, jak to miała w zwyczaju dołączyła do niego.
- Masz na coś szczególnego ochotę skarbie? - zapytał ciepło.

Linka - 2011-10-24 23:31:11

"Tak, na Ciebie, ale nie o to pytałeś. - zaśmiała się. Zajrzała do spakowanego jedzenia i wyjęła małe zawiniątko -"To prezent od Katii. Prosiła, żebym Ci przekazało. Pachnie jak ciasto... Podała mu zawiniątko. Popatrzyła na niego, po czym usiadła obok i położyła mu głowę na udzie. Patrzyła w przestrzeń zadając pytanie: "Jak Twoim zdaniem to się dalej potoczy?

Todd - 2011-10-24 23:38:00

Ech - westchnął rozpakowując pakunek.. uśmiechnął się na widok ciasta. Był to bardzo miły gest, pierwszy raz dane mu było go zasmakować - nie wiem kotku - powiedział czule, jedną ręką delikatnie prze mierzwił jej włosy, drugą wcisnął do ust kawałek ciasta. Gdy zdziwiona dziewczyna zerknęła na niego z ukosa uśmiechnął się łobuzersko.
- Wszystko zależy od nas. Mam przynajmniej taką nadzieję - powiedział nie ukrywając rozbawienia obrazkiem, w którym w jej ustach znajdowało się zdecydowanie zbyt dużo ciasta. Sam też ugryzł kawałek i z uśmiechem na ustach nie przestawał jej głaskać.

Linka - 2011-10-24 23:41:24

Kiedy już przełknęła to, co wcisnął jej do ust wyszeptała "Boję się, Mamoru... Boję się, że nie dam rady Cię ochronić... Że mi Cię zabierze. A wtedy umrę.

Todd - 2011-10-24 23:45:43

- Nie pozwolimy na to moja droga. Nadejdzie czas, gdy ojciec będzie żałował, że mnie stworzył. Lecz jeszcze nie teraz. Nie dziś, nie jutro. Może nie w tym wieku. Jedno jest pewne. Nie dorwie już więcej ani mnie ani Ciebie kochana. Masz moje słowo - powiedziała to ciepło, lecz z pełną determinacją - Obiecuję Ci to. - po tych słowach pocałował ją zmysłowo w usta.

Linka - 2011-10-24 23:50:02

Oddała pocałunek. Kiedy miała moment żeby wypowiedzieć kilka słów skorzystała z niego: "Jesteś zbyt pewny siebie. To Cię kiedyś zgubi..."

Todd - 2011-10-24 23:53:17

Zaśmiał się niewinnie. Przytulił ją i w milczeniu oczekiwał aż zrobi się jedzenie.
Jego ręce co i rusz głaskały jej włosy, tudzież łaskotały i szczypały po całym ciele. Co i rusz dokładał do tego pojedyncze buziaki.

Linka - 2011-10-25 00:06:47

Motoko pozwoliła mu żeby się nią zajmował. Miała nadzieję, że chociaż on zajmie swój umysł czymś innym. W jej głowie cała ta historia miała już kilka rozwiązań i żadne z nich nie satysfakcjonowało dziewczyny. Próbowała zrozumieć postawę ukochanego, ale miała wrażenie, że nie dostrzega on podstawowych zagrożeń swojego planu... Może myślała zbytnio zachowawczo, zupełnie jak Inżynier? Ale nie mogła się pogodzić z myślą, że mogłaby go stracić. Ostatnie pół roku było prawie nie do zniesienia. Sama świadomość tego gdzie się znajduje sprawiała jej ból... "Kocham Cię" powiedział nagle i uśmiechnęła się do niego.

Todd - 2011-10-25 00:14:59

Odwzajemnił jej uśmiech i nagrodził pocałunkiem, do uszka szepnął - Ja Ciebie też.
Jedzenie już się przygotowało. Nie było to nic tak wyszukanego jak w miasteczku, tylko zwykłe racje wojskowe, lecz musiało im to starczyć.
Niestety rozmowa się nie kleiła. Oboje wiedzieli jak bardzo zabolała by ich strata drugiej osoby, jednak obojem mieli różne wizje co z tym wszystkim robić dalej. Mamoru obmyślał długoterminowy, śmiały plan, który miał dać popalić jego ojcu. Motoko z kolei starała się zabarykadować ich w myślach w bezpiecznym miejscu, gdzie łase ręce Molocha nie mogły by ich dorwać. Który z nich ma prawo być bardziej rzeczywisty. Zapewne okaże się już niedługo. Gdy przekraczając kolejne etapy podróży dotrą na miejsce wybrane przez Kotkę i wrócą do tej rozmowy.

Linka - 2011-10-25 00:34:18

Skończyli posiłek, posprzątali po sobie i wsiedli do Hummera. Tym razem ona zajęła miejsce kierowcy. Chciał zaprotestować, ale stwierdził, że pewnie chce zająć myśli czymś innym. Zatrzymali się w jakiejś osadzie 5 dni drogi później. Chcieli spędzić choć jedną noc w łóżku, wykąpać się, odpocząć i uzupełnić zapasy prowiantu i benzyny. Słuchali też plotek, ale nikt nic nie mówił o M. A przynajmniej nie o tym, o czym oni chcieli słyszeć. Może M. postanowił działać bardziej subtelnie? To dość dziwne... Może plan Motoko spalił na panewce i cala reszta jest już z powrotem w zamrażalce? Mamoru widział, że dziewczyna chodzi spięta. Zaczął się nawet zastanawiać kiedy widział żeby ostatnio spała... Chyba będzie musiał zacząć zwracać jej uwagę na pewne sprawy...

<myślę, że możesz jeszcze napisać jednego posta jeśli Mamoru chce pogadać z Motoko, ja muszę przemyśleć co dokładnie może ich jeszcze spotkać, bo mam pomysł, ale nie wiem jak Ci się spodoba...>

Todd - 2011-10-25 01:27:52

Dzień i noc w miasteczku, były luksusem. Luksusem na tyle, że Mamoru nie zamierzał tego tak od po prostu przepuścić. W mgnieniu oka wynalazł z całego miasteczka sporo dobrego jedzenia, po czym na kolacje zaserwował Motoko coś wyśmienitego. Uczta była zdecydowanie smaczna i żadne z nich nie miało co do tego wątpliwości. A to tylko podkręcało atmosferę. Motoko zapewne już od początku wiedziała co się świeci. I zasadniczo nawet jak by chciała nie specjalnie miała by jakieś wyjęcie.
- Ta noc nie jest na myślenie kochanie - powiedział czule podczas gdy części jej garderoby latały w powietrzu - Ta noc jest dla nas i tylko dla nas. Interesujesz mnie tylko Ty, Twoje seksowne ciało, a także te wszystkie cudowne dźwięki, które będziesz z siebie wydawać. A jedyny zapach który chcę dziś w nocy czuć, to zapach podnieconej do granic możliwości Kotki, która błaga o więcej - nastąpiło kilka delikatnych ugryzień - a dostaje jeszcze więcej, niż chciała.
Tej nocy nie pozwolił jej dojść do głosu ani na sekundę. Zdominował ją już na początku i doprowadził do wrzenia pieszczotami. Całę jej ciało wrzało a zaróżowienia od ukąszeń ładnie się mieniły w blasku księżyca wpadającego przez niezasłonięte okno. Jak zwykle gdy doprowadził ją do limitu nie przestawał jeszcze przez kilka chwil, podczas których jej jęki były miodem dla jego uszu, a każdy podryw już prawie zapewniał jej wolność. Jak zwykle też w takich sytuacjach nadchodziła chwila gdy rozluźniał uścisk i pozwalał jej dojść do głosu. Tym razem było jednak inaczej. Gdyż pozornie pozwalając jej się uwolnić, po niedługiej szamotaninie znów, tym razem w nowej pozycji przyszpilił ja do łóżka i zaczął Swoją grę na nowo. A jej nie pozostało nic innego jak ponownie dojść do ekstazy i wić się coraz zajadlej. Ten scenariusz powtórzył się tej nocy jeszcze kilkukrotnie. Przy czym od trzeciego razu każdy kolejny kończył na pozycji, w której brutalnie dosiadał ją puki nie osiągnęła szczytu. Po kilku godzinach tej karkołomnej walki dziewczyna była już na skraju wykończenia. I po przyjęciu ostatnich posunięć, które sprawiały jej tak przyjemny ból i rozkosz, opadła bezwładna na pościel. Była tak wykończona, że nie była w stanie się ruszyć. Piekł i szczypał ją każdy najdrobniejszy element jej zgrabnego ciała. Czuła też, jak spowijające jej ciało pot i klejące wydzieliny delikatnie uśmierzają doznania bólu, zamieniając je w rozkoszne doznania ulgi. Wycieczenie spowodowało, że była całkowicie bezbronna. Mamoru dyszał ciężko, gdyż doprowadzenie jej do takiego stanu nie było łatwym zadaniem. Był jednak dumny ze Swojego dzieła. Gdyż dał jej podczas tej nocy dokładnie tyle przyjemności ile była w stanie wytrzymać i ani grama mniej. Popatrzył na nią przez chwilkę z góry i zasłuchał się jak uroczo mruczy z wycieczenia. Gdy napawał się już tym widokiem wziął kołdrę i okrywając nią zarówno siebie i Motoko. Przytulił ją delikatnie do siebie. Miał wrażenie, że chce mu coś powiedzieć, lecz do jego uszy doszło tylko słodkie mruczenie. Sam gdy już ich ciała splotły się w miłosnym uścisku przysunął głowę do jej ucha i ciepłym szeptem powiedział:
Kocham Cię, i nigdy Cię nie opuszczę. Nic nas nie rozłączy. KOCHAM CIĘ.

Todd - 2011-10-25 01:48:14

Ranek obudził ich chłodnym powietrzem. Zapach ten połączony z zapachem przyschniętych do siebie ciał był dla Mamoru wyjątkowo przyjemny. Motoko jeszcze spała. Nie chciał jej budzić, gdyż wiedział, że sen jej dobrze zrobi. Nim wyszedł opatulił ją ciepło i pocałował delikatnie w czółko. W odpowiedzi tak jak w nocy usłyszał tylko delikatny pomruk.

Sam ogarnął się pospiesznie i ledwo co nieco na ząb wrzucając wyruszył w miasto. Wziął ze sobą sporo różnych towarów na wymianę, gdyż to czego szukał do najczęstszych nie należało. Mianowicie szukał komputerów. W całym mieście znalazł całe 3. Wszystkie laptopy. I tylko jeden tak naprawdę działał. Zakupił tez całą masę wtyczek, końcówek i innych pierdół elektronicznych, z zwykłych oporniczkach kończąc. Cała operacja zajęła mu godzinę. Dokładnie tyle ile chciał na to poświecić.

Wrócił do wynajętej chatki po drodze kupując nieco lepszego jedzenia. Nim s powrotem wdrapał się na górę do sypialni zrobił śniadanie. Gdy wszedł na górę zauwazył, że Motoko jeszcze słodko pomrukuje przez sen. Jej widok był dla niego bardzo przyjemny. Przysiadł przy niej na łóżku, a ona odruchowo wtuliła się w jego udo.
- Dzień dobry kochanie - powiedział, gdy otwierała zaklejone od zaspana oczka - Śniadanko podano - kontynuował ciepło, po czym delikatnie i pomału zaczął ją karmić, nie szczędząc przy okazji drobnych całusów.

Linka - 2011-10-25 17:16:50

Motoko pozwoliła siebie nakarmić śmiejąc się co jakiś czas. Kiedy w końcu się podniosła poczuła jak bardo jest "zmaltretowana". Czuła zakwasy na całym ciele. Uśmiechnęła się i spojrzała na Mamoru "Muszę się wykąpać. Mam nadzieję, że ciepła woda zniweluje zakwasy, które mi zafundowałeś." Uśmiechnęła się do niego i ruszyła w stronę pomieszczenia, które było improwizowaną łazienką. Kiedy wszystko już przygotowali ruszyli dalej w drogę. Prowadziła Motoko, ponieważ chciała się rozruszać prowadziła. Mamoru korzystając z okazji, że nie siedzi za kółkiem zaczął składać trzy kompy do kupy. Wszystkie połączył jakąś plątaniną kabli, a kiedy już skończył bardzo intensywnie na nim pracował. Tak mijały im kolejne tygodni. Droga, mniejsze miasteczka, w których uzupełniali zapasy i odpoczywali i dalej droga... Kochali się teraz rzadziej, ponieważ zaczęli zwracać uwagę na inne sprawy. Poznawali się coraz lepiej, swoje przyzwyczajenia i nawyki. Zaczęli doceniać swoja obecność. Milczenie kiedy leżeli obok siebie i podziwiali rozgwieżdżone niebo na pustyni. Dużo rozmawiali o niczym... Tylko żeby słuchać brzmienia własnego głosy. Śmiechu. Poznawali swoje wady i zalety.
Pewnego dnia postanowili odpocząć sobie w trakcie dnia. Motoko rozłożyła się na masce Hummera i zaczęła się opalać. Mamoru dalej dłubał w swoich komputerach. Nagle Motoko podniosła głowę i, tak to odczytał Mamoru, zjeżyła się. Nagle Mamoru zobaczył, że coś się z dużą prędkością do nich zbliża... Motoko usiadła i czekała. Zbliżył się do nich wielki kot, który wskoczył na maskę i usiadł na masce obok Kotki. "Cześć Zgrywus, gdzie masz Sam?"

Todd - 2011-10-25 18:04:28

Nim ktokolwiek zdążyłby mrugnąć Mamoru już miał wycelowaną w kota broń. Zrobił kilka kroków aby mieć lepsze pole do strzału. Nie wiedział do nich przyszło, lecz nie specjalnie ufał takim zabawką. Wiedział natomiast, że nawet w przypadku ataku, Motoko nie da się łatwo zaskoczyć, więc mógł pozwolić sobie na nie otwieranie od razu ogania, by poczekać jak rozwinie się sytuacja.

Linka - 2011-10-25 18:55:59

"Mamoru, nie mierz do gości." - zaśmiała się dziewczyna i przytuliła do kota. Podrapała go czule za uchem, a on wydał głośny pomruk i polizał ją po policzku. Był duży, kiedy stała sięgał jej prawie do pasa. Motoko i kot równocześnie zeskoczyli z maski samochodu. Motoko będąc jeszcze na czworaka spojrzała drapieżnie na mężczyznę i uśmiechnęła się. Mamoru jeszcze jej takiej nie widział. Spojrzała na koto i wymruczała  "Prowadź." i ruszyła szybko za zwierzakiem.

Todd - 2011-10-25 19:55:38

Mamoru odłożył broń. Schował ją niezmiennie do kamizelki. Po czym z zainteresowaniem oglądał przebieg dalszych wydarzeń.

Linka - 2011-10-25 21:12:40

Kocisko pokierowało Motoko dość daleko na północ. Mamoru nie miał innego wyjścia jak wsiąść w samochód i pojechać za nimi. Po jakichś 40 minutach dość intensywnego marszu Motoko, wszyscy znaleźli się przy małym obozowisku gdzie obok drugiego praktycznie identycznego kota siedziała mała dziewczynka. Była bardzo blada, jej włosy były praktycznie białe, a oczy wściekle niebieskie. Miała niecałe 160 cm wzrostu i była równie zwinna co Motoko.  Kiedy zobaczyła Motoko krzyknęła "Piątka!" i rzuciła jej się na szyję. Dziewczynka miała może 14-15 lat i była zaprzeczeniem wszystkiego co Mamoru do tej pory widział. Mały albinos samotnie na pustyni, w dodatku z dwoma wielkimi kotami. Kiedy Dziewczęta siedziały razem drugi kot zniecierpliwiony podszedł do Motoko i zaczął domagać się uwagi. Kobieta pogłaskała go po pyszczku i znowu wymruczała wręcz "Witaj Marudo. Jak się masz?" Małe Białe Coś wyjrzało zza ramienia Motoko i popatrzyło na Mamoru "O masz Scotta!" - zaśmiała się. Motoko wstała i złapała dziewczynkę za rękę "Sam, chcę Ci kogoś przedstawić. Mamoru to sam. Sam, Mamoru." Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie po czym wyciągnęła rękę w geście powitania, syknęła i szybko ją cofnęła.  Kot za nią prychnął i otarł się oj ej jedną nogę. Natychmiast pojawił się drugi, który otarł się o nogę Motoko "A to są Maruda i Zgrywus." powiedziała Motoko wskazując zwierzęta i rzucając zaniepokojone spojrzenia na dziewczynę. Ta zauważając jej spojrzenie rzucił tylko "To nic takiego. Wypadek przy pracy."

Obóz dziewczyny był całkiem zmyślnie rozstawiony, Mamoru ocenił to już na początku wprawnym okiem. Ktoś ją musiał tego nauczyć. Od razu zauważył miejsce gdzie mógłby zaaranżować dodatkowe miejsce na postój dla siebie i Motoko.

Todd - 2011-10-25 21:26:29

O masz Scotta.. piątka.. - te dwa wyrażenia najbardziej zaintrygowały Mamoru. Widać, Inżynier ma dziwne zboczenie, by większość Swych tworów kreować na bazie.. kota.
Po tej małej scence.. z wyciągnięciem i zabraniem ręki.. i syczeniem Mamoru złożył ręce w pozycji zamkniętej i bez słowa czekał na dalsze wyjaśnienie. Jego postawa i mimika wyrażały zainteresowanie, ale nie ciekawość. Widać było, że zamierzał do całej tej sprawy podejść z dużym dystansem. Nie odezwał się ani słowem. Wiedział, że te osobniki wiedzą o nim sporo. Sam z kolei nie miał na ich temat zbyt dużo informacji.

Linka - 2011-10-25 21:54:38

- "Powinniśmy być tu bezpieczni. W pobliżu nie ma nikogo, kto by mógł nas zaatakować. Zgrywus wyczuł Twój zapach, dlatego do Ciebie pobiegł. Co Ty tutaj w ogóle robisz? Kiedy się ostatnio widziałyśmy walczyłaś o to, żeby wyjść..." - Sam urwała w pół zdania...
- "Kiedy ja ostatnio widziałam Ciebie wróciłaś po spaleniu jednego z biokomputerów i zniszczeniu wszystkich danych. Inżynier nie był zadowolony. Jak udało Ci się..."
- "Wyjść? Był zachwycony symbiozą między mną a maluchami." - wskazała koty - "To zabawne, w końcu sam to tak zaprojektował. Zgodził się tym razem świadomie wypuścić w świat. Nawet angielski umiem." - zaśmiała się delikatnie - "W co Ty się wplątałaś Five*? Co on ma z tym wszystkim wspólnego? Przecież jego rodzaj łapie nas i przekazuje dalej. Traktuje jak cenny towar, który można zbadać i wykorzystać to co akurat się mu przyda..." - po tych słowach zapanowała cisza. Koty lekko się najeżyły i przyjęły pozycje gotowe do ataku, czy właściwie obrony kobiet. Motoko podniosła się bardzo powoli i podeszła do Mamoru. Uśmiechnęła się do dziewczynki i powiedziała "To skomplikowane, Sam." i pocałowała Mamoru bardzo namiętnie. Dziewczynka tylko zagwizdała ze zdziwienia, a koty odrobinę się rozluźniły.


* Wcześniej nazwała ja Piątką, teraz Five; łatwiej pisać mi Five, więc od tej pory tej formy będę używać;

Todd - 2011-10-26 04:21:45

Mamoru z kolei, praktycznie wogóle się nie rozlużnił. nawet namiętny pocałunek nie pomógł. tak oto miał przed sobą czwórkę dzieci Inźyniera. Motoko ufał bezgranicznie. pozostałej trójce wogóle. tym bardziej potym jak usilnie starała się go przekonać Motoko, źe jej stwórca widzi w nim statystyczne zagroźenie. Statystycznie, to nic nie stoi na przeszkodzie temu, by ta trójka miała za zadanie wyeliminować go i zabrać Motoko spowrotem do Inźyniera. W końcu, jeźeli jest tak, jak twierdzi jego ukochana inźynier nie mając uczuć nie musi brać pod uwagę tego jak by tym skrzywdził Swoją córkę.

Mamoru nadal bez słowa obserwował zachowanie nowopoznanych. A z ich ruchów wyciągał analogię. W końcu widział juź niejednokrotnie jak porusza się Motoko.

Linka - 2011-10-26 13:18:30

Panie usiadły sobie spokojnie i zaczęły się śmiać. Właściwie nie rozmawiały, a głaskały Koty i cieszyły się ze spotkania. W pewnym momencie jeden z Kotów ustał przed nią patrząc w oczy i polizał w noc. Kotka lekko zmarszczyła nosek i dmuchnęła zwierzakowi w jego. Kot położył uczy po sobie, a głowę złożył na jej kolanach. Kiedy Motoko nie wytrzymała, przytrzymała małą i obejrzała co jej jest. Okazało się że mały wypadek przy pracy nie był wcale taki  mały, ponieważ całe ramię i bark dziewczyny pokryte było drobnymi ranami i poważnymi poparzeniami. Motoko pokiwała tylko głową "Co znowu wysadzałaś?" Dziewczynka skrzywiła się i nic nie odpowiedziała. Puściła tylko oczko do Mamoru.

Todd - 2011-10-26 14:11:13

Mamoru nadal miał nieprzyjemne odczucie co do całego tego zamieszania.
Banda maszyn zachowująca się jak stado pieprzonych kotów. - pomyślał z wyrzutem. Na oczko do małej zareagował ledwie widzialnym podciągnięciem brwi.
Motoko widocznie bawiła się dobrze. Nie było wiec sensu odbierać jej tej chwili. Niech się cieczy.
Mamoru po chwili bez słowa udał się do samochodu, by tak jak to miał ostatnio w zwyczaju odpalić kilkanaście już zgromadzonych przez podróż komputerów i zacząć intensywną pracę nad kolejnymi programami, które w przyszłości mają mu pozwolić dostać się do Bunkra na zasadach, które on sam będzie ustalał.
Scott Pilgrim jest modelem wyposażonym w bardzo dużo umiejętności - pomyślał - zdaje się, że Ojczulek nie przewidział, że któryś z nas może się zbuntować. Jeszcze kilka tygodni temu, gdy Mamoru zaczynał pisanie programów miał tylko podstawową wiedzę na ten temat. Chciał napisać prosty program dostępowy z uprawnieniami administratora. Okazało się jednak, że wraz z pracą nad tym projektem informacje zawarte gdzieś w jego matrycy pamięciowej udostępniały mu coraz to rozleglejsze informacje na temat systemów zarządzania projektami testowymi molocha oraz nowymi możliwościami, jakie daje kreatywne programowanie w kodzie źródłowym.
Motoko nigdy nie pytała o powód i cel pracy Mamoru, wolała nie wracać do tematu. Tak samo jak i on. Raz tylko ze zdziwienia zapytała, po co mu ciągle nowe i nowe sprzęty. Odpowiedź była prosta. Wraz z wciąż rozrastającą się strukturą aplikacji które tworzył, potrzebował coraz większej mocy obliczeniowej, którą osiągał, przez połączenie rdzeni procesorów danych komputerów oraz zwykłej przestrzeni dyskowej. Gdyż generowany przez niego i automaty generujące kod, które napisał potrzebowały coraz większe zasoby pamięciowe. Wiedział też, że nie wie jeszcze wszystkiego. Gdzieś pod progami jego świadomości już kiełkowały informacje o kolejnych możliwościach. W jednym ze snów jaki miał ostatnio ukazała mu się też wizja zamrażarki. Ale nie tej, do której na siłę wpychany jest przez siły Molocha. Jego własną, tą którą sam zbuduje, by gdy przyjdzie czas złamać zabezpieczania i jeszcze raz wrócić do bunkra. Demony, które go ścigają.. Demonami, które pokona.

Linka - 2011-10-26 20:15:46

Motoko nie pozwoliła Mamoru długo siedzieć w aucie. Wyciągnęła go sprzed monitora. Jej oczy lśniły ze śmiechu. Widać było, że panie dogadują się bez słów. Szybko przyrządziły jakieś pożywienie. Okazało się, że koty bardzo dobrze polują, bo posiłek składał się ze świerzo upieczonego mięsa jakiegoś bliżej nieokreślonego zwierzęcia. Smakowało świetnie, co zdecydowanie zaskoczyło Mamoru. Kolejnym zaskoczeniem było kiedy jeden z kotów zaczął obwąchiwać Mamoru. Zachowywał się jakby rozumiał co się woku niego dzieje i robił to bardzo powoli. Jakby sprawdzał z czym ma do czynienia. Kiedy skończył zamruczał i podszedł do Motoko, która uśmiechnęła się i szepnęła mu coś do ucha. W końcu spojrzała na Mamoru, wzięła głęboki oddech  i zaczęła mówić "Sam jest... Cóż... osobą, która... Chodzi o to, że urodziłyśmy się mniej więcej w jednym czasie. Obu na Inżynier wplótł w kod genetyczny trochę DNA kota. Ale to już chyba zdążyłeś zauważyć? Mamy podobny zestaw umiejętności, chociaż ja jestem bardziej lekażem ona chemikiem. Robi naprawdę świetne materiały wybuchowe i jest niezastąpiona jeśli chcesz się czegoś głośno i skutecznie pozbyć." - uśmiechnęła się do małej, która trzymała głowę na jej ramieniu - "Sam została wypuszczona w świat kompletnie nie wiedząc kim jest. Mały albinos w dzisiejszym świecie. Jej wysoka inteligencja i wrodzony urok osobisty sprawił, że ludzie po prostu jej pomagali. Nie znała nawet dobrze angielskiego. Porozumiewała się śmiesznymi cytatami ze starych filmów. A Koty... Cóż, Inżynier chciał coś sprawdził, więc aktywował 'Projekt Alice' kiedy ponownie ja złapał. Jesteśmy czymś co mógłbyś nazwać sądami. Zbieramy dla niego informacje o tym jak wygląda świat, jak się zmienia. Korzysta z naszej pamięci. Z doświadczeń. Między innymi. Chce poznać ludzi i Molocha. Nie wiem czemu. On chyba po prostu lubi dużo wiedzieć. Mawiają, że wiedza to potęga, prawda? Masz jakieś pytania?" zakończyła opowieść.

Todd - 2011-10-26 20:29:08

Masz jakieś pytania - powtórzył sobie w głowie Mamoru.. jak on ni znosił tego sformułowania. Oznaczało to w prostej linii, dostałeś Swój zestaw informacji, teraz może uda Ci się coś więcej wyciągnąć, jak jesteś kreatywny. Mamoru nigdy nie był dobry w zadawaniu pytań, przynajmniej nie osobą, którym nie chciał nic zrobić. Osobą nad którymi nie miał przewagi władzy nad jego życiem i śmiercią. Chodź to już raczej przeszłość i należy zapewne zacząć uczyć się umiejętności związanych z nową sytuacją.

Tak jedno kochanie - zaczął spokojnie - czy jeszcze coś Twoim zdaniem jest w tym wszystkim wartę mojej uwagi i warto było by mi powiedzieć?

Linka - 2011-10-26 20:38:47

Nie wiem co mogłoby Cię zainteresować. Hmmm... Chociaż to, że Sam jest połączona z Kociakami jest chyba dość istotna kwestia...

Todd - 2011-10-26 20:43:39

Spojrzał na nią dość wymownie - a co mogło by mnie nie zainteresować? - odpowiedział pytaniem na pytanie.

Linka - 2011-10-26 20:57:20

"Mnie interesuje kim TY jesteś?" - zza pleców Mamoru odezwał się męski głos. Kiedy się odwrócił zobaczył stojącego za nim i opierającego się niedbale o skałę Indianina. Miał nagą klatkę piersiową, długie czarne włosy i ciemne oczy. Widać było, że mężczyzna był silny. Jego muskulatura nie pozostawiała nic do życzenia. Patrzył na zebranych surowym spojrzeniem. Obok niego siedział olbrzymich rozmiarów wilk. Mężczyźnie sięgał prawie do pasa, co było naprawdę osiągnięcie, ponieważ był on wzrostu Mamoru. Może nawet był ciut wyższy. Wilk zawarczał cicho, ale nie poruszył się z miejsca. Przez chwilę w dłoni nieznajomego mignął nów. Motoko podniosła się bardzo ostrożnie i popatrzyła na przybysza.

Todd - 2011-10-26 21:01:30

Tego wszystkiego było już za wiele. Najpierw koty, teraz jakiś indianiec. Mamoru był wyraźnie podirytowany i bynajmniej nie zamierzał oddawać pola.

- Może warto by było najpierw się przedstawić, nim  wysnuje się jakieś żądania - powiedział chłodno, cały czas spoglądając mężczyźnie w oczy.

Linka - 2011-10-26 21:13:04

Mężczyzna nawet nie drgnął. Patrzył tak chłodnym spojrzeniem, że inna osoba na miejscu Mamoru cofnęła by się o kilka kroków w tył. "Jesteś na moim terytorium, więc to Ty powiedz mi co tu robisz."Mamoru już miał odpowiedzieć jakąś kąśliwą uwagą kiedy Sam podeszła do wilka i wtuliła głowę w jego sierść na szyli i przytuliła się do niego. Wilk od razu się rozluźnił, Koty natomiast się nastroszyły. Mężczyzna wywrócił oczami i zwrócił się do niej: "Prosiłem Cię, żebyś tego nie robiła... Kim są Ci ludzie? Dziewczyna odkleiła twarz od zwierzęcia i odpowiedziała: "To... Moja siostra i ... Mamoru. - odpowiedziała szczerze.

Todd - 2011-10-26 21:20:49

Czyżby kolejny. No tak czego się spodziewałeś? Jesteś coraz bliżej Inżyniera, w miejscu gdzie jego zabawki panoszą się po świecie. Kolejnych dwóch potencjalnych przeciwników. To robiło się już dość niebezpieczne. Podejrzewał, że gdyby doszło do walki, to z trójką już by mógł mieć problem. Teraz doszedł jeszcze ten dzikus z wilkiem. Świetnie.
Mamoru cały czas patrzył na indiańca nie odpuszczając ani na krok. Jego mina wyrażała skupienie i nieufność. Przedstawiała też determinację człowieka, który nie zamierza się cofać. Czekał na dalszy rozwój wydarzeń, przyglądając się poczynaniom małej.

Linka - 2011-10-26 21:29:12

- "Daj spokój. Przecież nie traktuje sie tak gości. Zgrywus znalazł Siostrę i przyprowadził do mnie. Czysty zbieg okoliczności. A jak Twój zwiad?"
- "Czysto, nikogo, kto by nas szukał. Ale jednam musiałem coś przeoczyć, skoro im udało się tu dotrzeć... Zostajemy tu do rana, później ruszamy dalej. Mamy robotę, pamiętasz? - rozejrzał się po obozowisku - "Dobra robota, uczysz się." Po tych słowach podszedł do mięsa, odkroił sobie spory kawałek, kwinął Motoko głową i wrócił pod ścianę obserwując okolicę. Bestia poszła za nim zostawiając małą na ziemi. Od razu znalazły się przy niej zazdrosne koty, a do Mamoru przytuliła się Motoko "Nie znam go." szepnęła cicho.

Todd - 2011-10-26 21:37:23

- Wesoła rodzinka - odparł zadrażniony. Zauważyła, że był mocno spięty i generalnie nie powinna się temu dziwić.
- Co dalej z naszą podróżą.. KOTKU.. - zapytał - bo jak dobrze rozumiem, to rozchodzimy się już niebawem. Twoja małą rodzinka jak widać ma Swoje cele, nie zamierzamy ich chyba przeszkadzać?

Linka - 2011-10-26 21:41:30

"Nie sadzę, żeby on był od nas. Mówiłam Ci, nie znam go. A zwierze jest całkowicie normalne. Na moje oko to Treser Bestii. Pewnie sie wkurza, ze jego Bestia pozwala się w taki sposób traktować Sam. Założę się, że przy nim spała zanim pojawiły się Koty. Myślę, ze zostaniemy z nimi do rana i ruszymy dalej, c Ty na to?"

Todd - 2011-10-26 21:49:02

- Dobrze.. ja sobie popracuje w nocy. - przytulił ją po raz pierwszy od momentu, gdy spotkali "Koty" Czuła jednak, iż nadal jest spięty. Dał jej buziaka i wrócił do auta. Z zewnątrz widziała, jak wewnątrz przeciągnął się, jakby podłapując co nieco od niej i zabrał się za pisanie. Gdy go obserwowała, widziała, że pracuje w taki sposób, że jego uwaga zwrócona była także na otoczenie. By mógł wcześniej zareagować na ewentualne niebezpieczeństwo.

Linka - 2011-10-27 19:42:59

Mamoru obserwował Motoko. To samo robił drugi mężczyzna. Mamoru z lekkim rozbawieniem stwierdził, że właściwie obaj pełnią teraz tą samą funkcję. Relacje między poszczególnymi parami były zdecydowanie odmienne, on i kotka to para, drugi mężczyzna zdawał się traktować Sam jak szczeniaka (czy też w tym wypadku kociaka), którym trzeba się zaopiekować. Dziecko, które jest jednocześnie użyteczne, ale trzeba jej bronić przed samą sobą. Mamoru zamyślił się przez chwilę nad tym jak silne i jednocześnie bezbronne są stworzone przez Inżyniera kobiety. Sam miała do towarzystwa Koty, jej wielkie oczy i dziecięcy urok sprawiał, że zawsze znalazł się ktoś kto po prostu chciał jej pomóc, ale Motoko? Ona zawsze musiała być zdana na siebie. Jak on przemierzała ten kraj samotnie obserwując tylko jak płynie życie. On zostawiał po sobie krew i zniszczenia, ona ratowała innych i znikała jak cień. Oczywiście zdarzyło jej się zabić od czasu do czasu, ale doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że byli to do szpiku źli ludzie. Lub nieludzie. Patrzył na nią kiedy bawiła się z dwoma ogromnej wielkości Kotami i małą Sam. Wydawał się szczęśliwa. Jakby zapomniała o problemach. Jakby była w domu. Jak małe dziecko, które dostaje nową zabawkę. Zdał sobie sprawę, ze dawno jej takiej nie widział. Zaśmiał się do siebie kiedy porównał obrazek, który rozgrywał się przed nim do kota, któremu dano kłębek włóczki. Indianin siedział po przeciwległej stronie i ostrzył nóż. W międzyczasie zdążył przyprowadzić jeszcze swojego konia i sprzęt. Kontrast jaki tworzyli z Sam był niesamowity. On wysoki, o rdzawej skórze i czarnych włosach, małomówny i oszczędny w gestach, ona - niewysoka albinoska ze skórą bledszą niż można by sobie wyobrazić, białymi włosami i wesołymi oczami, roześmiana i żywotna. Zapewne oboje byli zabójczy.Posiłek wieczorny został przygotowany przez Indianina. Powiedział, ze weźmie pierwszą wartę i pogłaskał małą po głowie. Ona zamruczała zupełnie jak to robi Motoko, ziewnęła, przytuliła się do Motoko, życzyła jej dobrej nocy i położyła się przy ogromnym wilku. Niezadowolone Koty ułożyły się woku nich. Widać, ze zwierzęta bardzo jej broniły. Ona również życzyła jej dobrej nocy i poszła do samochodu gdzie momentalnie zasnęła na kolanach Mamoru. On jednak nie zamierzał się kłaść. Czuwał całą moc głaszcząc ukochaną po włosach i zastanawiając się jak dopisać kolejny fragment kodu i gdzie dostanie kolejny komputer. O świcie obie grupy złożyły obozowisko, pożegnały się i rozeszły w swoje strony. Motoko prowadziła i zerkała co jakiś czas na Mamoru. "Coś Cię gnębi?" - zapytała w końcu.

Todd - 2011-10-27 19:54:29

Zerknął na nią przez chwilę, po czym nie przerywając pisania odparł
- Jak widać jesteśmy coraz bliżej naszego celu? - jego głos był raczej szorstki - Na teranie Inżyniera. Gdzie cyborgi mojego pochodzenia nie są specjalnie mile widziane. Po prostu uświadomiłem sobie, że czas mieć się na baczności. Że ufać mogę.. tylko sobie.. i Tobie. W końcu sama powiedziałaś.. niegdyś, że Inżynier najchętniej by mnie wyeliminował. Co mu szkodzi wykorzystać do tego celu któreś ze Swoich tworów. Nieprawdaż? - westchnął i dokończył - wakacje się skończyły.. chodź w sumie.. to czy w ogóle było coś takiego w harmonogramie? - zaśmiał się pod nosem.. i pokręcił z dezaprobatą głową.

Linka - 2011-10-27 20:13:27

Motoko zaśmiała się "Nie mój drogi, nie jesteśmy na terenie Inżyniera. W sumie można byłoby tak powiedzieć dopiero wkraczając do Neodżungli. To, ze spotkaliśmy Sam było czystym przypadkiem. Ona też jeździ po stanach, żyje jak chce. Równie dobrze mogliśmy ja spotkać w Vegas lub Nowym Yorku.  Podróżujemy trochę więcej niż 3 tygodnie. W tym tempie dotarcie do celu zajmie nam jeszcze raz tyle czasu. I proszę Cię, nie zachowuj się tak. I odłóż od czasu do czasu ten komputer, bo właściwie nic nie robisz tylko dłubiesz. Mam tego dość. i po tych słowach zatrzymała samochód. "Naprawdę tak się boisz, że musisz się chować za komputerem?"

Todd - 2011-10-27 20:36:50

- Komputer moja droga nie ma, żadnego związku z moją.. ostrożnością. Ja zapewne zauważyłaś, pracuje na nim od dość długiego czasu.. a nie od wczoraj. - uśmiechnął.. się do niej - i wcale się nie boję. Bo gdybym się bał, to nie pracował bym na tych durnych maszynach. I nie pisał tych wszystkich aplikacji. - westchnął ciężko - nie wydaje Ci się naturalne, że nie czuję się Swobodnie w otoczeniu innych niż Ty dzieci Inżyniera? Skoro sam stwierdziłaś, że on najchętniej by mnie wyeliminował? Sam ma jakiś tam Swój cel? Skąd wiesz co to jest? Skąd wiesz, że nie jest nim, na ten przykład wyeliminowanie statystycznego błędu z tabelek Inżyniera.. jakim jest Scott Pilgrim blisko X5. Owszem wcale nie musi tak, być.. ale ja biorę taką ewentualność pod uwagę. Nie ufam jej Indiańcowi i całemu temu zwierzyńcowi. Tyle.

Linka - 2011-10-27 20:48:44

"Wiem jaki cel ma Sam. I nie jest tak jak myślisz. Inżynier nie jest taki jak Twój ojciec. Nie zabije Cię, bo to nie jest coś co uważa za słuszne czy potrzebne. Zrozum, jestem mu potrzebna, więc uważa Cię za potencjalne zagrożenie. Czemu? Bo wie, że pozwolę się zabić. Nie będę się bronić jeśli sytuacja będzie na ostrzu noża. On mnie zna. - rzuciła w niego jakąś częścią i wyskoczyła z samochodu, była wściekła - "Kocham Cię, ale pogrążasz się w tym wszystkim, staje się to Twoją obsesją. Chcesz pokonać Inżyniera, chcesz pokonać Molocha... Mówisz przez sen słońce... zdradzasz się..."

<po raz pierwszy od długiego czasu oczy Scotta zaszły czerwona mgiełką>

Todd - 2011-10-27 21:00:35

<nie.. nie zaszły, nie ma do tego powodu, i nie Scotta!>

ech - westchnął, po czym odłożył komputer i wyszedł na zewnątrz. Wolnym krokiem poszedł do niej i ją przytulił. Przez długi czas nie powiedział słowa. Czuł się niejako rozdarty. Wiedział, że chcę osiągnąć Swój, cel, lecz kłótnia na pewno nie była rozwiązaniem. Nie zmieniało to faktu, że na tym etapie rozmowa będzie konieczna. Czekał Cierpliwie, aż Motoko się uspokoi.

Linka - 2011-10-27 21:07:57

<celowo użyłam imienia Scott... to się wkurzył, Mamoru nie... rozumiesz co staram Ci się przekazać?>

Motoko zatrzęsła się i rozpłakał. Pozwoliła mu się przytulić, wziąć na ręce i posadzić przed sobą na masce Hummera. Powoli zaczęła się uspokajać. Ale radość w jej oczach, ta którą miała po spotkaniu małej Sam, zniknęła, a w jej miejsce pojawił się smutek. I niepewność. Spojrzała na niego i czekała na wyjaśnienia...

Todd - 2011-10-27 21:23:12

<i tak i nie :P>

Stanął przy masce. Przysunął ją do siebie, tak, by objęła go udami i przytulił. Nos wtulił jej włosy w taki sposób by usta mieć blisko jej ucha.
- Kochanie - zaczął ciepłym głosem - po pierwsze nie zamierzam pokonywać ani Molocha, ani Inżyniera. Nie wiem, co mówię przez sen. - zamilkł na chwilę, jakby zbierając myśli - Zacznijmy od Inżyniera, bo tu jest sprawa o wiele prostsza. Nie ufam mu za grosz i dobrze o tym wiesz. Jednakże nie zrobił mi on do tej pory nic złego. Więc w stosunku do niego jedyne co planuję, to wysoce idącą ostrożność. Liczę, też na to, że być może uda nam się kiedyś porozumieć. Nie wiem, czy tak będzie. Ale może czas na to pozwoli. Nie planuje jednak w żadnym wypadku uprzykrzać funkcjonowania Twojemu Stwórcy. Wystarczy mi jedna maszyna, z którą mam na pieńku i tak jest to mój ojciec - po tych słowach przerwał wsłuchując się w rytm jej oddechu i czekając na jakąś reakcję. Chciał, by przetrawiła jego słowa i ew. wątpliwości przekazała mu teraz, nim przejdzie do trudniejszej części.

Linka - 2011-10-27 21:32:23

Jej palce wbiły się w jego plecy, a usta szybko odnalazły jego usta. Pocałunek był namiętny i trwał dość długo. Poza tym nie ruszyła się. Kiedy już oboje odzyskali oddech usłyszał jej głos "Rozumiem Twoją nieufność. Wiem, że moje słowa dały Ci dużo do myślenia, ale nie możesz myśleć tylko w tym kierunku. Inżynier nie zrobi nic co mogłoby doprowadzić do mojej... do zakończenia mojej egzystencji. A doskonale wie, że odebranie mi Ciebie dokładnie tym by się skończyło. Poza tym jest Ciebie ciekawy. Maszyna Molocha, która zbuntowała się z miłości do pomiotu Smarta. Ironia."

Todd - 2011-10-27 21:59:44

Uśmiechnął się do niej po czym znów zatopił nos w jej włosach i takim samym tonem jak poprzednio kontynuował - No widzisz kochanie. Ostatnio przedstawiłaś to nieco inaczej, mówiąc, że moje spotkanie z Inżynierem skończyło by się moją śmiercią. Teraz brzmi to zdecydowanie.. bezpieczniej - przerwał na chwilę by zaczerpnąć powietrza po czym kontynuował - no i widzisz słońce, powiedziałaś coś kluczowego. Maszyna molocha, zbuntowana przeciw własnemu stwórcy, z miłości. Tak tym w tej chwili dokładnie jestem. Kocham Cię i nie wyobrażam sobie dalszej egzystencji bez Ciebie. Chciałbym zostawić to wszystko za sobą. I po prostu.. hmm.. żyć szczęśliwie z Tobą. Ale przecież wiesz, że to nie możliwe. Wiesz, że moloch cały czas brnie na przód. Nie zmiótł jeszcze wszystkiego co żyje z powodu Ciekawości. Zapewne takich centrów zamrażarkowych ma na teranie dawnej Kanady całe mnóstwo. Projekt Scott Pilgrim nie jest natomiast jedynym tego typu. Co nie zmienia faktu, że będzie mnie szukał. Choćby z tej właśnie ciekawości. Będzie chciał zbadać mnie i Ciebie, jak tylko wpadniemy mu w łapy. Będzie nas nękał. Będziemy zwierzyną na którą się poluje. A mnie strasznie wkurwia taka rola. Wiem, że nie pokonam Molocha. Gdybym w to wierzył byłbym idiotą. Mogę mu jednak zaszkodzić. Ojczulek jak zauważyłem wyposażył mnie w wiele przydatnych umiejętności. Niektóre z nich są też uśpione, pewnie ze względu na te wszystkie prania mózgu które mi zafundował. Jednakże mój potencjał jest bardzo duży. I pracując przy komputerach owa wiedza budzi się we mnie kawałek po kawałku. Widzisz.. ja z dnia na dzień coraz lepiej rozumiem zasady funkcjonowania jego systemu, w którym mnie trzymał. - westchnął zbierając myśli. zdał sobie sprawę, że jego wypowiedź jest bardzo nieskładna - ech.. chyba mieszam. W każdym razie. Nie wiem, ile wiesz na podstawie moich sennych słów. Ale.. - głos mu na chwilę za wiązł w gardle - zamierzam wrócić do Bunkra, na własnych zasadach, z własnego punktu dostępowego. Setki mil od Molocha. Nie zamierzam wracać na północ oj nie. Ale mam nadzieję, że uda mi się z północy wyciągnąć trochę ludzi. I nie koniecznie mówię tu o moim diabelskim rodzeństwie. Chodź części z nich też chciałbym dać szanse. - przytulił ją mocniej.

Todd - 2011-10-31 19:28:07

Dalsza część ich rozmowy przybrała bardzo osobisty charakter. Mamoru bał się, jej reakcji na całe to jego przedsięwzięcie, dlatego przez długi czas odsówał Motoko od tego projektu. Motoka natomiast chciała po prostu nie być odsuwana na bok. Gdy Mamoru spostrzegł się, jak bardzo się pomylił. Gdy dostrzegł, że mimo wszystko Motoko zawszę będzie z nim. I najbardziej boi się aby go utracić, nie tylko wymiarze fizycznym, poczuł się strasznie głupio. Motoko powiedziała mu, że pomoże mu w projekcie.

Cóż to za piękny wachlarz ludzkich odróchów.. u tej dwójki. Cóż za piękny przykład, na to, że maszyny takie jak oni.. tak naprawdę są zwykłymi ludźmi. Z takim samym poczuciem i potrzebą miłości. Zakochanymi w sobie do tego stopnia, że ich zadurzenie samo w sobie potrafi przyćmić im możliwość kontaktu.

Po rozmowie oboje ogarnęło szczęście. Bo oboje nie spodziewali się, że uda im się w pełni zrozumieć druga osobę. Oboje mieli wątpliwości. Oboje mieli lęk, przed oceną drugiej osoby. A okazało się, że dla obojga najważniejsze jest to, by byli razem i to by oni dla siebie nawzajem byli najważniejsi. Całość uwieńczyła ochocza zabawa rozpoczęta na masce, lecz szybko przeniesiona na tylne siedzenie Hummera. Zabawa pełna namiętności i miłości. Zabawa tym razem pozbawiona choćby najmniejszej nuty złośliwości i niezrozumienia. A najważniejsze do obojga nie był sam seks. Tylko to, że po nim mogli szczęśliwi zasnąć w obcięciach partnera. Z nadzieją, że ta chwila będzie trwała wieki.

Linka - 2011-11-02 13:25:45

Pobudka w swoich objęciach zawsze jest przyjemne, ale tym razem miało ona nawet większe znaczenie. Mamoru przytulił Motoko i pocałował w czubek głowy. Ona się uśmiechnęła i mocniej go ścisnęła. Poza cichym "Dzień Dobry" nie musieli mówić nie więcej. Czuli nić porozumienia, której obu stronom brakowało od jakiegoś czasu. Ubrali się i po szybkim śniadaniu ruszyli w dalszą drogę. Motoko tym razem usiadła przed komputerem i zaczęła przeglądać co Mamoru do tej pory zrobił. W połowie przeglądania spojrzała na Mamoru z dobrze ukrywanym podziwem w oczach i stwierdziła, że jeśli chcą to skończyć to będą potrzebować zdecydowanie większej mocy obliczeniowej. Że będą musieli nadłożyć troszkę drogi, ale wie gdzie będą mogli to kupić. No i oczywiście, że już ma pomysł na kilka ulepszeń, musi tylko przejrzeć całość. Podała mężczyźnie kierunek, w którym ma jechać i zagłębiła się w pracy. Po pewnym czasie zaczęła coś dopisywać, poprawiać i ulepszać. Od siebie napisała też dość duży fragment. Mamoru patrzył na to z lekkim przerażeniem.Nie chodziło o to, że nie ufał Motoko czy jej umiejętnością, ale nie rozmawiali za dużo na temat tego co chce osiągnąć, więc jak ona... Zdał sobie sprawę też z innej rzeczy. Jakim okropnym towarzyszem podróży musiał być przez te ostatnie kilka tygodni. I dlaczego Motoko tak ucieszyła się widząc Sam... Chyba będzie musiał ją za to przeprosić...? Kiedy Motoko odłożyła komputer i spojrzała na niego uśmiechnął się do niej "Kieruj się w stronę tych wzniesień. Za nimi jest miasto. Tam, jeśli dobrze pójdzie, będę mogła załatwić nam troszkę sprzętu. Na tym już nic dalej nie ugramy. Potrzebne nam coś porządnego. Jak ja będę szukać znajomego Ty możesz przejrzeć moje poprawki. Mam nadzieję, że będą ok. Czemu masz taką minę?"


<<<Poprawek nie było aż tyle ile się Mamoru wydawało. Motoko wprowadziła kilka ulepszeń i kilka rozwiązań, na które Mamoru nie wpadł, ale idealnie komponowały się z tym, co chciał zrobić w bunkrze. Dodatkowo wprowadziła opcję 2 zalogowanych w tym samym czasie osób... Rozumiał dlaczego.>>>

Todd - 2011-11-02 15:12:53

- Cieszę się, że przepracowaliśmy ten problem, który przez ostanie czas nas męczył. - pocałował ją - przepraszam, że byłem ostatnio taki nie do życia. Nawet nie wiesz, jak się Cieszę, że odbyliśmy tą ostatnią rozmowę. Na pewno nie chcesz, bym Ci towarzyszył?

Linka - 2011-11-02 15:29:50

Uśmiechnęła się do niego "Nie ma za co." - zaśmiała się. "I nie, nie chcę żebyś mi towarzyszył. To mogłoby... Cóż, wpłynąć negatywnie na transakcję. Nie martw się, wiem co robię. - Po tych słowach przeszła na tylne siedzenie samochodu i przygotowała dość spory pakunek. Po tym jak wjechali do miasta Motoko pocałowała Mamoru w policzek, kazała się wysadzić na przedmieściach i odjechać do knajpy "U Jane". Tam się nim zajmą.

Knajpka była... cóż, z braku lepszego określenia... przytulna. Panował tam lekki półmrok, każdy miał zapewnioną odrobinę prywatności. Kanapy obite w czerwony materiał były utrzymane w naprawdę idealnym stanie, ciekawe skąd zostały wyciągnięte..? Wszystkie stoliki były od siebie odseparowane wysokimi oparciami, ale Mamoru zainteresował jeden w rogu. Nie dotykał on żadnego innego oparcia, był schowany tak, że siedząc plecami do ściany można było obserwować cały bar samemu nie będąc widzianym. Zanim skierował swoje kroki w tym kierunku podszedł do Baru, za którym stała dość pokaźnych kształtów matrona. Jak się okazało właścicielka lokalu, Jane.

Todd - 2011-11-02 19:52:14

Chwila rozmowy i Mamoru już wiedział, gdzie jest najlepszy pokój w knajpie. Oczywiście od teraz był on już zajęty. Jego towarzyszka wyszła, więc zamówił coś do jedzenia i picia dla siebie. Gdy uporał się z nico dziwnie smakującym gulaszem dokończył piwo, zamówił kolejne i dosiadł się do stolika, gdzie kilku rosłych facetów przerzucało stosy drobnych gambli wnosząc kolejne zakłądy. Grali w najbardziej popularną wersje pokera Teksas Holdem. Mamoru obserwował ich przez cały okres posiłku, więc wiedział już, że koleś z haczykowatym nosem leciutko przekszywia głowę, gdy ma dobrą kartę. Natomiast gość co wygląda, jakby mógł zjeść własnego psa gra standardowe mocno znaczy słabo i słabo znaczy mocno. Pozostała dwójka się jeszcze nie zdradziła. Wyglądało na to, że są lepszymi graczami. Tym bardziej, że to ich kupki były największe. Mamoru usiadł do stolika by mieć oby dobrych graczy po Swojej prawej, dzięki czemu w większości partii, będzie miał nad nimi przewagę pozycji. Sama rozgrywka obfitowała w wiele świńskich tekstów i odwoływania się o zgrozo do macicy Jane. Jednakże Mamoru to nie przeszkadzało. Sam zresztą starał się nie wyróżnić i co jakiś czas strzelał jakimś kąśliwym tekstem, wprawiając grających w rozbawienie. Po kilkunastu obrotach stołu Mamoru wiedział już, że dwaj kolesie siedzący obok siebie grają do siebie. Na coś takiego tamta dwójka, która zdawała się znać tylko zasady, a nie mająca pojęcia o strategii była skazana na powolne acz, skuteczne oddawanie kolejnych gambli. Dla Mamoru był to element, który można było wykorzystać. Tym bardziej, że chłopaki, aby być bardziej skuteczni nie powinni siedzieć obok siebie. Po jakieś godzinie gdy Mamoru dopijał trzecie piwo coraz większa kupka gambli znajdowała się przed nim. Jego gra była bardzo ostrożna, ale w kluczowych momentach agresją potrafił zagarnąć dla siebie sporo. Po kolejnych dwóch piwach w zawodowcach wyszło zmęczenie. Rozluźniali się nieco i zaczęli nieznacznie okazywać dobre karty. Dla Mamoru kwestia była już prosta. Tylko kwestią czasu było to, kiedy stół należeć będzie do niego.

Linka - 2011-11-02 21:33:23

Kiedy Mamoru rozgryzł wszystkich graczy i zdobył już troszkę gambli gra zrobiła się nudna. W końcu co ciekawego jest w zabieraniu dziecku cukierka? Ale ponieważ nie miał w sumie nic ciekawego do roboty dalej kontynuował rozgrywkę. Od kiedy Mokoto opuściła Hummera minęło już dobrych cztery godziny i Mamoru zaczął się już lekko niepokoić. Po kilku kolejnych partiach i rzuceniu kilku kolejnych złośliwości towarzysze patrzyli na Mamoru z wyraźną aprobatą i wręcz sympatią (co się w sumie nigdy wcześniej nie zdarzało) - nie mieli nawet problemu z tym, że Mamoru zgarnął większość puli. W pewnym momencie przez drzwi wszedł mężczyzna w towarzystwie Motoko i dwóch ochroniarzy. Motoko miała rozciętą wargę ale poza tym wyglądało, że nic jej nie jest. Była uśmiechnięta i rozmawiała z mężczyzną. Skierowali się do wcześniej upatrzonego przez Mamoru stolika i dalej rozmawiali. Ochroniarze ustali w jakiejś odległości od nich i obserwowali pomieszczenie.

Todd - 2011-11-02 21:58:43

Mamoru zakończył grę. Schował wygrane przez siebie gamble. Swoim towarzyszą rzucił enigmatycznie - Do następnego razu - po czym ruszył wolnym krokiem w kierunku stolika. Gdy już tam był oparł się o kontuar, w taki sposób by móc jednocześnie zauważyć podchodzących ochroniarzy.
- Coś się stało? - zapytał spokojnym tonem patrząc na rozcięcie Motoko.

Linka - 2011-11-08 20:29:09

Motoko oblizała wargę i uśmiechnęła się do niego "Długa i nudna historia. To czego potrzebujemy jest już w aucie... - na te słowa mężczyzna, z którym siedziała się podniósł i wyciągając do Mamoru rękę i powiedział "Kochanie, to niegrzeczne z Twojej strony. Nie przedstawiłaś mi swojego towarzysza. Jestem Alfred, a Pan kim jest? Jestem zazdrosny jeśli mój najlepszy lekarz zostawił swoją posadę dla pana." Jego uśmiech był idealnie miły. Jego wypłowiałe błękitne oczy patrzyły na Mamoru z zimną rezerwą. Oceniały na co stać mężczyznę. Mamoru zrobił to samo, bardzo szybko zlustrował człowieka, który przedstawił się jako Alfred. Był to człowiek już nie młody, ale w doskonałej formie. Jego wiek zdradzały zmarszczki, które uwydatniały się przez lekką opaleniznę oraz posiwiałe włosy. Poza tym niejeden młody mógłby pozazdrościć mu kondycji fizycznej. Prosty strój, który na sobie miał (czyli jasne jeansy, biały podkoszulek i skórzana czarna kurtka) ukazywały jego muskulaturę. Sprawiał wrażenie mężczyzny, który wie czego chce i zazwyczaj dostaje dokładnie to. A Mamoru po błysku jego oczu kiedy patrzył na Motoko wiedział, że chce jej.

Todd - 2011-11-11 12:14:32

- Mamoru - odpowiedział uściskując dłoń mężczyzny - przykro mi, iż w tym przypadku musi obejść się pan smakiem - uraczył mężczyznę tak samo sztucznym uśmiechem, jaki wcześniej od niego otrzymał.
- jak mniemam nie będziesz miał nic przeciwko, bym włączył się do waszej dyskucji - powiedział spokojnie, po czym zajął wolne miejsce przy stoliku.

Linka - 2011-11-11 15:33:31

Motoko spojrzała na Mamoru próbując ukryć uśmiech i przysunęła się do niego. Alfred z lekko zdziwionym wyrazem twarzy również usiadł i popatrzył na parę. Przez chwilkę nic nie mówił przyglądając się im, a później promiennie się uśmiechnął.
"Rozumiem, że teraz to transakcja wiązana. Praca albo dla obojga, albo dla żadnego? Widzi Pan, Panie Mamoru... ja zawsze dostaję to czego chcę. A teraz potrzebuję unikalnych usług uroczej pani Doktor. Mało obchodzi mnie co Pan na ten temat myśli. Młoda jest mi winna przysługę za sprzęt, który teraz jej udostępniłem, więc liczę na natychmiastową spłatę długu. Ona wie o co chodzi, teraz czekam tylko na ustalenie szczegółów...
Mężczyzna wyciągnął się wygodnie na kanapie i spojrzał na Mamoru z wyzywającym wyrazem twarzy. Motoko ścisnęła jego dłoń i czekała na jego reakcje...

Todd - 2011-11-13 16:49:00

- co mu obiecałaś słonko? - zapytał Mamoru będąc nadal rozlużniony.

Linka - 2011-11-13 17:12:03

Na razie nic mu jeszcze nie obiecałam. Powiedział mi tylko czego oczekuje, a ja zastanawiam się czy to nie jest zbyt wygórowana cena. I jak bardzo Ci się spieszy? - uśmiechnęła się do niego, próbując zachęcić do podjęcia gry.

Todd - 2011-11-13 19:23:56

Rozumiem - Mamoru uśmiechnął się - a czego dokładnie oczekuje Pan w zamian za udostępnienie sprzędtu?

Linka - 2011-11-13 20:00:07

"No cóż..." - zaczął spokojnym i rzeczowym tonem. "Widzi Pan, mam pewien problem, a jak Pan zapewne rozumie nie lubię się z nimi borykać. Potrzebuję czegoś, co w chwili obecnej jest poza moim zasięgiem. Mianowicie pewnych leków, których nie można od tak "wyprodukować'. To akurat potwierdzi Panu nasza urocza towarzyszka. Żeby nie przedłużać lek jest jakieś 100 km na zachód w... pewnym... ośrodku. Tak to w sumie można określić. Nie wiem jak duży jest ten podziemny kompleks, osoby, które od czasu do czasu przyjeżdżają tu handlować nie chcą się wypowiadać na jego temat. Nie wiadomo co się tam dokładnie dzieje. Od jakiegoś czasu w okolicy nie było nikogo z tamtejszych, a ja pilnie potrzebuję "zaopatrzenia". - kiedy skończył mówić po prostu patrzył na siedzącą przed nim dwójkę.

Todd - 2011-11-15 23:40:09

Coś co można nazwać ośrodkiem - zaczął - mało precyzji jest w tej wypowiedzi. Zaledwie 100 km, a już poza Pana zasięgiem, ciekawe. Z tego co zdążyłem zauważyć, to nie powinno to dla Pana stanowić problemu. - skrzyżował ręce na piersi - czyli jest coś co komplikuję Panu ten dostęp. Generalnie było by wskazany, by podzielił się Pan tą informacją.

Linka - 2011-11-16 00:43:02

Mężczyzna się skrzywił i spojrzał na Mokoto, po czym rozpoczął zmęczonym głosem. Mamoru pierwszy raz zobaczył w nim człowieka: "Dobrze więc, nie będę kryć szczegółów. Ona doskonale wie o co chodzi, więc czemu mam to ukrywać przed Panem? Swoją drogą dziękuję za dyskrecję moja droga. Doceniam to." - powiedział to patrząc na Motoko. "Mam sześcioletnią córkę, która jest ciężko chora i żeby żyć potrzebuje specjalnych leków. Niestety są one trudno dostępne. Zawsze mogłem je kupić od wspomnianych handlarzy, ale nie było ich od kilku miesięcy. Lekarstwa starczy nam na jakiś czas, ale nie chciałbym stawiać sytuacji na ostrzu noża, a obecność Pani doktor dała mi możliwość załatwienia tej sprawy. Sam bym się tam udał, ale sprawy handlowe i stan córki uniemożliwiają mi wyjazd z miasta. Niestety nie jestem w stanie powiedzieć Państwu jak wygląda kompleks, ponieważ nigdy tam nie byłem.

Todd - 2011-11-16 00:51:57

Mamoru spojrzał na mężczyznę przenikliwym wzrokiem. Przeczuwał, że coś w tej jego opowieści jest nie tak, lecz doszedł do wniosku, że nie ma to większego znaczenia. Najwyżej gość będzie musiał się słono tłumaczyć jak już mu przywiozą te cholerne leki. Czteroletnia córka.. ciekawe.
To jak - zapytał spoglądając na Motoko - chcesz jechać?

Linka - 2011-11-16 01:59:32

<w moim poście córka miała sześć lat, ale co tam XD w ogóle jak Ci się podoba?>

"Hmmmm... W sumie sprzęt jest niezłej jakości, więc to w miarę uczciwa cena. Jeśli dostaniemy gamble, którymi będziemy mogli handlować to nie widzę przeszkód. I tak mamy jeszcze kilka spraw do załatwienia zanim dotrzemy do domu, prawda? A w tym "ośrodku" może uda nam się wyhandlować coś dla siebie. Jak myślisz?" Mamoru zobaczył w oczach Motokę chęć zabawy. Jak u kociaka, któremu pokarze się motek wełny. Wiedział, że te ostatnie miesiące strasznie jej się dłużyły, że chciała trochę akcji.

Todd - 2011-11-16 02:12:38

<no cóż pomyliło mi się :Pm jest ok>

Mamoru uśmiechnął się do niej po czym odpowiedział już do mężczyzny - Czyli temat możesz uważać za otwarty. A także, jeżeli nie będzie jakiś nieprzewidzianych okoliczności o których powinieneś nam powiedzieć - tu zrobił pauzę, wpatrując się intensywnie - załatwiony - kolejna pauza - tak więc coś jeszcze zostało nam do dogadania?

Linka - 2011-11-17 12:25:59

"Wydaje mi się, że nic." - odpowiedział poważnie mężczyzna - "A teraz wybaczcie mi, muszę wracać do córki." - z tym słowami podniósł się. Pożegnał się z Motoko, a Mamoru skinął tylko głową. Kiedy odszedł kilka kroków od stolika Motoko zawołała za nim - "I wybacz, że tak poturbowałam Twoich ochroniarzy." Alfred tylko machnął ręką i ruszył dalej do drzwi. Po jego obu stronach szybko pojawili się smutni panowie, którzy mieli zapewniać mu bezpieczeństwo. "I co o tym myślisz?" - zapytałam Mamoru kiedy trzasnęły drzwi lokalu.

Todd - 2011-11-19 23:31:57

Coś kręci, jestem tego pewien - powiedział spokojnie - ale zbadanie tego miejsca samo w sobie może być Ciekawe, więc zobaczymy co z tego wyniknie. - uśmiechnął się łagodnie.
- A teraz jakaś kolacyjka i pokój w tej gospodzie już na nas czeka - jego uśmiech zmienił się w wyzywający.

Linka - 2011-11-21 21:52:44

Motoko uśmiechnęła się lekko, przewróciła oczami i wstała żeby odejść od stołu. Mamoru chwycił ją w pasie i posadził sobie na kolanach, Kotka wtuliła się w niego, zamruczała mu do ucha i zwinnie wyplątała się z jego objęć. Złapała go za rękę i lekko pociągnęła za sobą - "Chodź, pokarzę Ci co udało mi się dostać od Alfreda, a kolację możemy zjeść w pokoju." Za rękę poszli do samochodu gdzie Mamoru szybko utonął w ocenianiu sprzętu i kombinowaniu jak to wszystko połączyć żeby działało. okazało się, że Kotce udało się załatwić dokładnie to czego potrzebowali, a mianowicie dwa sprawne komputery i duża ilość różnego rodzaju kości RAMu, żeby poszerzyć możliwości pozostałych komputerów. Nim Mamoru zdążył się zorientować Motoko nie było przy nim. Kiedy wrócił do baru okazało się, że zarówno ona jak i kolacja czekają na niego w pokoju.

www.nowon.pun.pl www.cyberrawicz.pun.pl www.zieloneoczy.pun.pl www.battlefield3-hod.pun.pl www.heroesfactory.pun.pl